19.marzec.2016r
Moje Nowe Życie! 😊😊
Żyje! Boże Ja żyję. Jestem wdzięczna wszystkim swoim przyjaciołom, rodzinie i znajomym którzy trzymali za Mnie kciuki i wierzyli ze wszystko będzie dobrze. Balam sie jak cholerka....ale majac taka sile obok siebie musiałam pokazac ze jestem twarda sztuka nie do pokonania! Udalo sie. Z każdym dniem jest coraz lepiej...ale o tym bede opisywać po trochu każdego dnia.
Przyjechałam do szpitala w nocy. Przygotowali Mnie i czekałam. Rano przyszedł Pan anestezjolog na rozmowę. Podpisalam zgodę. Odwrotu nie bylo. Pojechalam na blok. Wjechalam prawie jak Mnie Bozia stworzyła na łóżku na potężny blok operacyjny z mina nieszczęśnicy jakiejś ale zaraz Mnie wzięli w obroty. Zaczęla przychodzić bardzo radosna ekipa wszystkich lekarzy, zaczely sie smiechy i żarty. Czulam sie jak w jakimś filmie tak rozładowali napieta atmosferę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...
-Halo halo Pani Asiu budzimy sie, budzimy! Wyspała sie spiaca królewna?? Jak sie Pani czuje? Wszystko dobrze? Operacja trwała 7godzin. Wszystko jest dobrze. Wlasnie Pania obudzilismy. Jest godz 21. Moze sie Pani zacząć cieszyć Nowym Życiem.
Na znak ze wszystko jest ok pokazałam tylko kciuka do góry i dalej poszlam spać. Wiem tylko ze wyciągnęli Mi rurę intubacyjba- nie wiem jak i kiedy i zadzwoniłam do męża powiedziec ze żyje 😊 Na Intensywnej terapii spędziłam niecale 3dni jak Mnie przenieśli na Intensywna Kardiologie na Oddziale Transplantu. Z tego czasu niewiele pamiętam. Wiem ze pilam lapczywie każdy kubek wody, a nawet wyklucalam sie o kolejne, wizytę prof Zembali który przyszedł posiedziec ze Mną i zapytać jak sie czuje, a takze poczatki moich wielkich boli wszystkiego.
W poniedziałek popołudniu wjechałam swoim wielkim łóżkiem, poobwiazywana wszystkimi kablami na Oddzial.
Tutaj dopiero zaczynała się wielka walka!
Ale o tym później...