Po długiej przerwie wracam, bo stwierdziłam jednak, że mam wam tyle rzeczy do opowiedzenia, że nawet nie wiem od czego zacząć. Pamiętacie mój ostatni wpis o zbiórce pieniędzy na wydanie książki? Otóż- UDAŁO SIĘ! Dzięki wszystkim wspaniałym ludziom mogłam zrealizować swoje największe marzenie i wydać książkę. Książkę na podstawie tego oto bloga, w którym opisywałam całą swoją wędrówkę począwszy od wpisania na Krajową Listę do Transplantacji, skończywszy na szczęśliwym zakończeniu operacji i powrocie do domu.
Zacznijmy jednak od początku. Tak więc zebrawszy pieniążki na zbiórce rękopis poszedł do wydawnictwa PWN. Z początkiem marca pierwsze książki trafiły w moje ręce. Moja radość była niesamowita. Trzymałam w rękach swoją historię, pachnącą jeszcze drukiem. Głaskałam je i patrzyłam jakbym co najmniej dostała gwiazdę z nieba chyba do końca jeszcze nie wierząc, że to się dzieje naprawdę. I wysyłałam i rozdawałam wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego aby historia ta ujrzała światło dzienne.
29 marca był dniem premiery książki, ale jednocześnie bardzo ważnym wydarzeniem dla 7 letniej dziewczynki chorej na złośliwy nowotwór pnia mózgu. Wraz z Fundacją MAM MARZENIE i sprzedając przy tym kilkanaście swoich książek zostało spełnione jej największe marzenie, czyli ogromny domek dla lalek Barbi, przy czym została obdarowana mnóstwem dodatkowych prezentów od dobrych ludzi. Jednym słowem i mała i duża niezależnie od wieku świętowały swój sukces. Radość w jej oczach była najpiękniejszym prezentem jaki mogłam otrzymać w tym dniu i wiem, że niezależnie od sytuacji postąpiłabym tak raz jeszcze. Nie liczy się przecież to ile posiadasz, ale ile dajesz innym i jak się z nimi dzielisz.
Na koniec zostawiliśmy książkę. To było bardzo emocjonalne spotkanie. Szczególnie dla prawie 120 osób, które przyszły posłuchać mojej historii. Mogłam im opowiedzieć jak bardzo powinniśmy doceniać to co mamy i jakim cudem jest to, że możemy żyć. Jak bardzo ważny jest fakt, że po swojej śmierci możemy pozostawić innym cząstkę siebie. Ja cieszę się ze wszystkiego co mnie otacza. Doceniam każdą chwilę, każdy dzień. Nawet taka przyziemna rzecz że mogę równomiernie oddychać nie czując zmęczenia przesypiając całą noc. Wstać rano i mieć siłę wyjść na spacer czy wykorzystać w pełni podstawową czynność jaką jest zrobienie sobie, czy dzieciom jedzenia. Nie czuć strachu, że kardiowerter mi się włączy pobudzając moje schorowane serce do pracy. Mogłabym tak wymieniać bez końca biorąc pod uwagę to jak bardzo zmieniło się moje życie po przeszczepie serca. Czy książka była dobrym pomysłem? Myślę, że bardzo! Dociera do bardzo dużej społeczności ludzi, do lekarzy, koordynatorów transplantacyjnych i wszystkich tych, którzy potrzebują wsparcia. Ze swojego doświadczenia wiem, że jest w stanie pomóc wielu ludziom, którzy tak samo jak ja kiedyś potrzebują po swojemu przejść tą nie zawsze łatwą drogę.
Wszystkim zainteresowanym wspomnę, że książkę można dostać na empik.com , PWN oraz w wielu księgarniach internetowych. Ponieważ parę egzemplarzy jest również u mnie wysyłam również książki z dedykacją bezpośrednio od autorki. Chętnych zapraszam do kontaktu.
A na koniec wspomnę tylko, że na oficjalnej premierze nie zabrało podziękowań, oraz rozdawania autografów. Ten dzień zostanie w mojej pamięci na zawsze ❤