poniedziałek, 28 marca 2022

"Albo znajdę drogę, albo ją przed sobą stworzę" H.Barkas


          Zaskakujący tytuł, ale korzystam ze spokoju, który we mnie wstąpił i zapewniam Was, że jak zobaczycie u mnie post- ,,Wystrzeliłam w kosmos. Nie wracam" to będzie znak, że ów spokój mnie opuścił. 

          Parę dni temu wróciliśmy z Wrocławia. Wizyta 1+1 czyli moja i Mateusza. Czas przed wyjazdem jest zawsze mega trudny i często dopada mnie emocjonalny rollercoaster, ale to właśnie on sprawia, że nie ustaję w poszukiwaniu sposobów na poprawienie swojego samopoczucia. To ono ma wpływ na to jak pracuje moja głowa i ciało, czy też na ile jestem odporna na przeciwności. W ostatnim czasie odkryłam, że moja wrażliwość jest moją siłą, a nie słabością, choć tak często rozwala mnie emocjonalnie. Jednak to właśnie ta cecha charakteru pozwala mi przeżywać życie całą sobą, chłonąć je wszystkimi zmysłami i wierzyć, że nigdy się to nie zmieni. Wieczorny spacer po pięknym mieście uważam więc za udany 😁

- Gratuluję Pani Asiu. Jest dokładnie tak jak zakładałem, że ma pracować nowe serce. 
Słowa Profesora na wizycie dźwięczały mi w uszach, a mój uśmiech żeby mógł otoczyłby całą głowę. 
- Przechodząc do syna... już nie jest tak fantastycznie jak u Pani. Wskaźnik uszkodzenia serca i niewydolności poszedł do góry, więc choroba się pogłębia. Jednakże to jeszcze nie jest ten czas, więc nie martwił bym się na zapas. Mamy wszystko pod kontrolą.

Mimo paraliżującego strachu jaki mnie dopadł, na słowa profesora wszystko ze Mnie w moment spłynęło. Wiem, że jesteśmy w najlepszych rekach, a jego opieka jest dla nas ogromnym wsparciem w chorobie.  Wychodząc, przybiliśmy jeszcze przysłowiowego żółwika i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. 

"Dystans, k..., dystans, bo inaczej wszyscy umrzemy!" 

To powiedzenie nabrało w ostatnim czasie szczególnego znaczenia, kiedy to w internecie zaczęły pojawiać się zrzutki osób po transplantacji serca... Zaczęłam się bardziej wgłębiać w tematykę, bo daje słowo zgłupiałam w tym temacie. Narodziłam się na nowo 6 lat temu i cieszę się jak dziecko, że żyję. Nie myślę o odrzutach, nie narzekam, bo wiem ilu moich znajomych nie doczekało szansy, którą Ja dostałam. Ograniczenia, które na początku bardzo źle znosiłam, zmagania z kryzysami, których doświadczyłam, emocje z którymi się zmierzyłam, sprawiły, że jestem dużo bardziej otwarta na życie. Chcę więcej przeżywać, próbować, smakować, zachwycać się i inspirować. Tego właśnie oczekuję od życia. I wiem, że gdybym na początku swojej drogi przeczytała na takiej zrzutce informację, jak życie po przeszczepie jest ciężkie i jakie niesie za sobą ograniczenia- daję słowo, nie wiem czy bym podpisała papiery decydujące o moim być-albo nie być. Życie po transplantacji zmienia się o 180 stopni. Daje nadzieję - nie przysłowiową kólę u nogi. Ciężko mi zrozumieć takie sytuację w szczególności, że naokoło jest tyle chorych dzieci, których rodzice nie mogą uzbierać na ratujące ich życie operacje... 

Życie w stagnacji to nie jest prawdziwe życie. 
Warto nauczyć się czerpać przyjemność z tego co robimy na co dzień, 
co jest naszą rutyną i co sprawi, że odzyskamy wewnętrzny spokój. 

Zwyczajność może być nadzwyczajna ♥️