140 dzień...
Uff. Wróciliśmy. Zdrowi i szczęśliwi, że zabieg u Matiego zakończył się pomyślnie i bez żadnych komplikacji. Stres nie jest najlepszym sprzymierzeńcem, a Mnie codziennie popołudniu łamało spanie, bo już ledwo na oczy patrzyłam tak Mnie od środka zjadały nerwy. Byliśmy z Nim w szpitalu cały czas i myślę, że dzięki temu i On czuł się bezpieczniej. Że może trochę ponarzekać- że boli, czy się poprzytulać... jeszcze :) Cieszę się też bardzo, bo udało Mi się załatwić miejsce na Kardiologii Dziecięcej w Zabrzu. Czyli w kwietniu jedziemy razem robić rodzinne wejście na oddziały w celu Mojej kolejnej kwalifikacji- a Jego badań od góry do dołu.
Za oknem prawie wiosna, czym Mnie ten fakt bardzo uszczęśliwia. Trochę jeszcze zmęczona jestem po ostatnich dniach, ale mam nadzieję, że się szybko zregeneruje bo trochę spraw mam do załatwienia i nie mam czasu na lenistwo. Zresztą szkoda Mi tak pięknej pogody...Uwielbiam wiosnę. To jak się wszystko rodzi do życia napawa Mnie wspaniałym optymizmem, który jest Moim codziennym motorem w życiu. Bez tego ciężko Mi funkcjonować.
Powrót do domu uczciliśmy popołudniowym spacerem- który na dobre wyszedł każdemu z Nas, a pózniej ku radości dzieci zjedliśmy mega wielkie lody!