piątek, 9 grudnia 2016

9.12.2016r


          Minęło już prawie 9 miesięcy. Pięknych i moich osobistych. Przepełnionych niezbitą radością. Każdego dnia wstaję z magiczną siłą i chęcią do działania. Zawsze wszędzie było Mnie pełno, a teraz to się nasiliło. Dlaczego? Bo mam w sobie niewykorzystane pokłady energii, która rozpiera Mnie aby coś robić. Gdzieś iść, czuć się potrzebna. Czas tych paru miesięcy od przeszczepu bardzo dużo zmienił w moim życiu. Poznałam wspaniałych ludzi, zacieśniłam wcześniejsze znajomości, przyjaznie, ale też oddaliłam się od osób i sytuacji które negatywnie na Mnie działały. Zaczynam żyć pełnią życia i zamierzam wykorzystać każdy dzień do granic możliwości. Postawiłam wysoko swoją poprzeczkę i mam zamiar nowy 2017 rok rozpocząć od mocnych postanowień w kierunku rozwijania swoich celów i marzeń. Przeczekam jeszcze 3 miesiące do pełnego roku po przeszczepie, a pózniej ruszę z marszu pełną parą. Już nie mogę się wręcz doczekać!

          Wczoraj wróciłam z kolejnej- 9 już biopsji. Przyznam, że jechałam na nią z duszą na ramieniu, bo fatalnie się czułam od paru dni. Zwalałam oczywiście wszystko na pogodę i inne aspekty z nią związane, oddalając od siebie jak najdalej perspektywę ewentualnego odrzutu. Ale przyspieszony przegląd musiał być. Kiedy w wyniku wyszła piękna zeróweczka utwierdziło mnie to bardziej w przekonaniu, że moje pozytywne myślenie przegoniło złe fluidy. Dodatkowe leki na nadciśnienie dostałam, zalecenie aby walczyć z paskudną anemią która się przyplątała i z kartami informacyjnymi wręcz wyfrunęłam ze szpitala.  
Dziś odpoczywam. Po długiej drodze powrotnej do domu zrobiłam sobie dzień lenia. Nie za długi, bo było mnóstwo rzeczy do zrobienia, ale odpocząć chwilkę też trzeba. 

          Jakiś czas temu ktoś zapytał Mnie dlaczego jeżdzę do szpitala tak daleko. Czy nie lepiej znalezć ośrodek gdzieś bliżej. Moja odpowiedz brzmi- absolutnie nie. Nic nie jest dla Mnie ważniejsze niż moje własne zdrowie. I choćbym miała jezdzić jeszcze dalej to zapierałabym się rekami i nogami aby tam dotrzeć. Kiedy dostajesz iskierkę nadziei na lepsze życie, możliwości aby twoje samopoczucie było lepsze i abyś mogła nadal cieszyć się kolejnym dniem dostajesz skrzydeł. Skrzydeł, które wznoszą Cię w górę i nie pozwalają upaść w dół. Moją mocą jest moja wiara. Wiara, że dam radę ze wszystkimi przeciwnościami losu. To ona jest moją wewnętrzną pewnością, że może stać się to czego pragnę. Jestem przekonana, że można osiągnąć bardzo dużo. Moje życie jest w moich rękach, a siła która Mi towarzyszy umacnia Mnie w walce. Walce o swoje życie i szczęście. 



Jeśli wierzysz i zaczniesz iść w stronę marzeń 
dojdziesz do miejsca 
w którym znajdziesz szczęście.