poniedziałek, 30 listopada 2015

30.11.2015r

41 dzień...



,,Nigdy nie wiesz jak silny jesteś 
-Dopóki bycie silnym nie stanie się
Jedynym wyjściem jakie masz 
tak więc...
Obudz się z motywacja- zaśnij z satysfakcja!''        

               

           Jak dobrze mieć obok siebie ludzi, którzy cię podnoszą do góry, a nie ciągną w dół...bo od tych to ja się trzymam z daleka. Nie mogę, po prostu takie ,,wampiry energetyczne'', które czasami spotykam, wysysają ze Mnie cały Mój optymizm, który w chwili obecnej jest mi potrzebny prawie jak powietrze.
           A ja żyję w całej okazałości. Cierpię i cieszę się zarazem. Czuję się bezradna i przenoszę góry jednocześnie. Boję się i skaczę na głęboką wodę. Te odczucia żyją we mnie. A ja dzięki temu jestem silniejsza z każdym dniem coraz bardziej. Dla siebie, dla swojej rodziny i dla swoich dzieci. Nawet dla psa ;) Teraz mam cykora jak stąd do Paryża, przez którego piszę swoje odczucia i myśli, ale kiedyś pewnie przyjdzie taki dzień (mam nadzieję) że spojrzę na swoje grezmoły i pomyślę...-Matko święta, kto to czytał ?! :) No ale czyta! I co więcej, są osoby, którym moje pisanie i pomaga i motywuje do tego, żeby nie zamykać się w sobie, a rozmawiać. Wielkie wooow! bo mi też pomaga :) Przynajmniej mogę się wygadać i pisać i pisać...
          
         Ostatnio osoba z mojego bliskiego towarzystwa mi napisała...-,,Pamiętaj, że ktoś z naszych musi przetrzeć ten szlak. Akurat padło na ciebie, więc...'' No ekstra, dziękuję ci bardzo pomyślałam :/ Ale z drugiej strony, stwierdziłam, że może to pomoże innym czekającym w przyszłości na przeszczep. Oczywiście każdy z nas jest inny i każdy przeżywa wszystko na swój sposób, aczkolwiek różnego rodzaju wskazówki są czasami przydatne. To jakie aspekty się w takich chwilach zauważa, co się przeżywa i jak trzeba pracować nad samym sobą, aby nie popaść w jakąś paranoję obłędowo-depresyjną. To jest jak ruletka. Nigdy do końca nie wiesz, co cię czeka. Nikt nie daje ci gwarancji, że twój organizm będzie chciał przyjąć nowy organ. Ryzyk fizyk jak to się mówi. 
           
          Teraz leżałam w szpitalu na badaniach z dwoma kobietami- obydwie po transplantacji serca. Jedna, wiekowa już dama, ledwie się do mnie odezwała, już mnie zdołowała słowami, jak to jest ciężko po przeszczepie i że póki mogę to nie powinnam się wogóle zgadzać, bo zagrożenia bo to i tamto. Bo ona tylko się męczy...Druga natomiast, 40-letnia gwiazda, radosna jak skowronek i ciesząca się, że dostała drugie życie. Na moje szczęście pozytywna R. wzięła mnie pod swoje skrzydła i to dzięki niej tak naprawdę zaczęłam myśleć i patrzęć na to wszystko z pozytywnego punktu widzenia. Już nawet rozważałam strategie znalezienia jakiegoś materaca i przeprowadzenia się do jej izolatki :) moje nastawienie zmieniło się też dzięki równie optymistycznej Pikawkowej A. która cierpliwie odpowiada mi na wszelkie dręczące mnie pytania. Chwała Bogu za istnienie takich ludzi. 
          Dlatego też wiem, jak ważny jest kontakt z osobami- pozytywnie nastawionymi, które są już po transplantacji serca i krok po kroku wprowadzają nas w tajniki tego co nas czeka. Jak również z osobami na co dzień nas wspierającymi i będącymi cały czas przy nas. Które Nas rozumieją, które są naszymi przyjaciółmi. Nawet nie muszę się więcej rozpisywać w tym temacie, oni wiedzą :) Szanuję ich bardzo i wiem, że o takich ludzi trzeba dbać, tak samo jak oni dbają o mnie. To działa w obydwie strony. 
         
         Ja już jestem spokojniejsza. Mam świadomość tego co tam kiedyś się wydarzy, ale wiem też, że swoją determinacją i siłą walki, jaką mam w sobie pokażę jeszcze wszystkim na co mnie stać. 

Ja tak łatwo się nie poddaje ! :) 


niedziela, 29 listopada 2015

29.11.2015r

40 dzień...

     
         No i się przyplątało katarzysko. A niech to. Psia mać! 
Jeszcze tego Mi brakowało. Jak nic dzień z ciepła herbata i pod mięciutkim kocem :/ 
Ale najpierw plan…ubieramy choinke!
Przecież dzieci czekają już od paru dni, a Ja chodzbym miała stanąć na wielgachnym odpadającym nochalu nie mogę ich zawieść. 
Choinka ,,goła i wesoła’’ przyniesiona z piwnicy parę dni temu, bo odświeżyć trzeba było, bombki i wszelkiego typu łańcuchy też są, więc bierzemy się do pracy :D

       Nadzorca w Mojej osobie siedzi wygodnie na kanapie i patrzy na radość 
w oczach dzieci ubierających choinkowe drzewko. Jakaś taka jestem dzisiaj 
przez gardło przeciśnięta :P w nocy znowu budziły Mnie duszności , więc 
pare razy wstawałam i kursowałam po pokoju, żeby Mi odeszło. A dziś od rana nogi spuchnięte jak balony. Tabsy moczopędne x2 poszły w ruch i witaj łazienko przez najbliższe 3 godziny :D no bo trzeba się pozbyć tej wody z organizmu, która się tam zbiera. Tak to właśnie z tym choróbskiem jest…raz jest super, a raz człowiek ledwo włóczy nogami.  Na moje szczęście kardiowerter siedzi sobie spokojnie, nie szaleje, więc chwała że z Nim nie muszę walczyć. 
Z resztą jakoś sobie poradzę… 
Jak zawsze! 
Moc jest ze Mną ;) 
przecież...

   

  A tutaj mały przedsmak tego, co mamy w Naszym małym, 
aczkolwiek wesołym domku. 

,,Wszędzie tam, gdzie są marzenia- tam jest radość''



sobota, 28 listopada 2015

28.11.20155

39 dzień...

     
Carpe diem te dwa małe słowa, które dosłownie oznaczają ''Chwytaj dzień'...
Tylko dwa słowa, a tysiące interpretacji.
Wiadomo, trzeba żyć chwilą,
dobrze mieć jednak plan na przyszłość, na życie.
Nie zatracać się jedynie w terazniejszości,
to co jest teraz może okazać się iluzją, kłamstwem.
Zniknie bezpowrotnie, a wtedy zostaniesz sam krążąc po własnej orbicie.




 Plan na przyszłość...właśnie. 
       
        Moje plany, które pielęgnowałam od pewnego czasu, o których marzyłam całe życie i na które poszło tyle poświęceń- kosztem Mojej rodziny prysły wraz z decyzja wpisania na listę jak bańka mydlana. Miała być podróż, życie  w innym mieście, zaczęcie wszystkiego od nowa. Jednym słowem zmiany- wielkie zmiany. Czyli coś co kocham! Został wielki znak zapytania...co dalej? Nie mogę, nie potrafię się z tym pogodzić. Cały czas mam wrażenie, że to jeszcze nie Mój czas, nie ta chwila. 
       
        Będąc kilka dni temu w szpitalu, na badaniach kwalifikacyjnych i rozmawiając z profesorem upewniałam się parę razy, czy na pewno się nie pomylił z wynikami. A może jednak... Ale nie. Dał Mi jasno do zrozumienia, że w moim przypadku poprawy nie będzie. A im szybciej, tym lepiej. Jestem świadoma tego, że ktoś może Mi powiedzieć- ,,ciesz się, że jesteś na tej liście. Inni tego szczęścia nie mają''. Ale do Mnie to w dalszym ciągu nie dociera. 
       
        Dostałam szanse, a chyba nie potrafię Jej wykorzystać :( Dlaczego? Bo w dalszym ciągu jestem zła, rozżalona, i opętana paraliżującym strachem czy się uda. Już nie jestem w stanie zliczyć ile łez wylałam, ile nocy nie przespałam i jakie mysli miałam. Staram się cały czas myśleć pozytywnie i optymistycznie podchodzić do wielu rzeczy, bo przecież życie mamy jedno i powinniśmy się cieszyć tym co mamy teraz.  I chyba to pomaga Mi przejść przez to wszystko...bo inaczej bym sfiksowała na dobre :P

piątek, 27 listopada 2015

27 listopad 2015r

38 dzień...

         Kolejny dzień, kolejne zmagania. Wczoraj cały dzień prawie przespałam- nie licząc wyjścia na przedstawienie do Juli do przedszkola. Dziś to samo. Rano jak flak- popołudniu też :P Marnie na Mnie wpływa ta pogoda jesienna. Paskudna jest. Serce i Jego niewydolność też pewnie robią swoje, ale ta temperatura za oknem...! Brrr
      
        Dziś dzwoniłam do monitoringu w Zabrzu, żeby spytać o raport z kardiowertera, który wczoraj im wysłałam. No i oczywiście nie mogła Mi powiedzieć...jest dobrze!
Tylko:
- Miała Pani przez ostatnie dni kolejne kilka epizodów częstoskurczy komorowych.
- Czy dobrze sie Pani czuje? Działo sie coś?
Na te słowa Mi już dość. Jak bumerang wracają myśli i przeżycia z ostatnich miesięcy. Wyładowania ICD, karetka co chwila i pobyty na SORze. Okropieństwo!
Chwilami mam już dość. Bo co to za życie w ciągłym strachu. Nawet nie wiesz, kiedy coś Cię ,,kopnie'' albo zawibruje. Czekam cierpliwie na moment, kiedy pozbędę się tego ratującego życie- a zarazem stresującego urządzenia. Czy kiedyś to nastąpi?
 Zobaczymy...Wiem, że przy przeszczepie serca, urządzenie już wyjmują. Całe szczęście. Ale Ja nadal wierzę, że jeszcze to nie jest Mi potrzebne. To nie mój czas.
     
         No ale dość już użalania się nad swoim losem ! Limit na dzień się wyczerpał. Trzeba zacząć twardo stąpać po ziemi i cieszyć się tym co jest teraz. Zamiast narzekać, lepiej podziękować w duchu za to, że są wokół ludzie, którzy zmieniają życie innych. Na lepsze... A tych bynajmniej obok Mnie nie brakuje :) 
                         
EVER  FOREVER!          

czwartek, 26 listopada 2015

26 listopad 2015

37 dzień...


,,Czasem zazdroszczę drzewom spokojnych snów,
że rozumieją się bez żadnych słów.
I że nie wstydzą się swych zielonych łez,
Czasem zazdroszczę drzewom ich drewnianych serc''



         Godzina 01:10 a Ja nadal nie śpię...Niektórzy nie rozumieją tego, że wewnątrz Mnie dzieję się istny kataklizm. Łatwo powiedzieć...idz spać, nie myśl. Tak się nie da! Po prostu się nie da. Tysiące myśli kłębi Mi się w głowie. A najgorsze jest to, że boję się położyć, żeby znowu nie obudziło Mnie łomotanie serca i mój ,,Anioł stróż'' zwany ICD sie nie włączył. Takie to śmieszne, a jednak prawdziwe. Strach przejął władzę nad Moim organizmem i nie jestem w stanie sobie z Nim poradzić. Tak naprawde nikt nie wie, co się ze Mną  wewnętrznie dzieje. A Ja nie mówię...bo i po co? Są rzeczy z którymi sobie lepiej samemu radzić i nie zawracać głowy innym. Te wyładowania rozwaliły cały Mój dotychczasowy spokój ducha. Jak sobie z tym poradzić? Nie wiem...Czasami nie jestem w stanie...

środa, 25 listopada 2015

25 listopad 2015r

36 dzień...

        Dziś wstałam z niesamowitym powerem. Porządki od rana, obiad, zawiozłam synusia na szkolną dyskotekę (w końcu to juz 11lat! poważny wiek ;) a z Julą pojechałyśmy do dziadków. Takie właśnie dni lubię. Żyję pełnią życia...czerpię z Niego wszystko co najlepsze i cieszę się ze wszystkiego co Mnie dookoła otacza. Jednym słowem czuję się dobrze! Dni słabości, które miałam wczoraj mogłyby nie istnieć. 
   
       Buszując dziś po necie natknęłam się na artykuł o Nordic Walking. Czytałam, czytałam i pomyślałam...czemu nie. Może właśnie to jest sposób na ,,zrobienie ze sobą porządku'' i poprawienie swojej sprawności fizycznej. Chociaż trochę. Szczerze, to mam nadzieję, że dzięki temu ucieknę spod ,,ostrza'' skalpela. Następna kwalifikacja w maju...aby tylko do tego czasu mój telefon milczał. A Ja będę walczyć o to, żeby z każdym dniem czuć się lepiej. Podobno wiara czyni cuda...tak więc wierzę, że Mi się uda ;) 

                                                 


wtorek, 24 listopada 2015

24 listopad 2015

 35 dzień od czasu wpisania na liste do przeszczepu serca...

          Właśnie dziś po rozmowie z E. stwierdziłam, że zacznę pisać. Gdziekolwiek. Dopadł Mnie dół i tak pomyslałam, kurcze - nie jestem z betonu- mam tez swoją wytrzymałość. Będąc ostatnio w szpitalu, Pani psycholog, która przyszła do Mnie na rozmowę, powiedziała, że dobrym sposobem na odreagowanie stresu, bedzie prowadzenie dziennika- ewentualnie bloga. Długo nosiłam sie z tym zamiarem, ale stwierdziłam, że w sumie co Mi szkodzi- tutaj nikt Mnie nie skrytykuje, moge dać upust swoim emocjom, powiedzieć co Mnie boli i jak się czuję. Może to jakiś sposób na pozbycie się tych wszystkich negatywnych emocji, które towarzyszą Mi na co dzień...strach, czy wszystko będzie dobrze, czy się uda i jak będzie wyglądało życie po przeszczepie. 
          

           Dziś ten gorszy dzień. Pomimo Mojego wiecznego optymizmu wstałam bez sił i nastroju. Zapewne gdyby pewna szalona osobowość nie wyciagnęła Mnie na pyszną gorąco czekoladę, to bym zaszyła się w domu i nie wyściubiła z Niego nosa do samego wieczora. Taka to dobra dusza z Niej :) Tak więc po dodaniu sobie mnóstwa kalorii wróciłam do domu i przespałam całe popołudnie. Żle Mi z tym, że ogarnia Mnie taka niemoc i zmeczenie. A jest coraz gorzej...gorzej od czasu co było rok, pół roku temu. Kardiomiopatia przerostowa daje o sobie coraz cześciej znać i zbiera swoje żniwo poprzez niewydolność serca, która na Moje nieszczęście robi sie co raz gorsza. Próbuje z tym walczyć, ale narazie niestety z marnym skutkiem Mi to wychodzi. 
          
           Oby jednak do przodu! nie poddajemy się, nie poddajemy ;)