wtorek, 14 maja 2019

Maj, piękny maj


           W pewien piękny dzień zamiast siedzieć w domu postanowiliśmy zapakować walizki i ruszyć nad morze. A że okazja była dobra, bo zapowiadał się weekend bez uczelni to stwierdziliśmy że pojedziemy do Pałągi na Litwie. Nie dość że bliżej niż nad nasze polskie morze- to i dojazd lepszy. Ceny jak wszędzie niestety wysokie. Wszystkim nam potrzebny był taki wyjazd- odpoczynek od szpitala, od badań i biegania od lekarza do lekarza. Ale najważniejsze to wspólny czas razem, którego niestety od pewnego czasu nam brakowało. Oderwanie się choć na chwilę od szarej rzeczywistości, od wszędzie dostępnej elektroniki. To były nasze chwile.
         
 

           Tak naprawdę dopiero teraz, kiedy minęły już 3 lata po przeszczepie wiem jak dużo nauczyły mnie te minione miesiące. Jak bardzo człowiek docenia to co ma, co dostał. Przestałam już czekać na lepsze czasy, nie liczę że szczęście samo do mnie przyjdzie. Doceniam wszystko co mam, na co zapracowałam i korzystam z chwili obecnej. Nie chcę przegapić i przesiedzieć bezczynnie lepszego życia które dostałam. 

          

          Morze. Ta cała otoczka wokół niego, szum fal, cisza i spokój- szczególnie poza sezonem ma coś w sobie czego nie znajdziemy w żadnym zakątku świata. Daje niesamowity reset, oczyszcza myśli. Od zawsze lubiłam tam przebywać- dodam jeszcze, że w ciepłe dni- z tytułu, że straszny zmarzlak ze mnie 😉 I wiecie co? Pierwszy raz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo zmienił się mój komfort życia. Nawet taka drobnostka, że przesypiam całe noce, co kiedyś było tak naprawdę moim cichym marzeniem. Łapię oddech pełną piersią nie mając wrażenia że coś uciska moją klatkę piersiową, rozmawiam jak nakręcona- bez jakiegokolwiek kaszlu i zadyszki. I chodzę jakbym miała jakiś dodatkowy motorek wszczepiony. A co śmieszniejsze- denerwuje mnie jak ktoś obok mnie idzie powoli 😁 Zaczęłam też co raz częściej nakładać buty na wysokim obcasie bo nie męczę się przy chodzeniu. Niesamowite jak takie drobne rzeczy dnia codziennego nam chorym przeszkadzają w codziennym funkcjonowaniu. No i ćwiczę, chodzę na basen. Jak myślę teraz o tym wszystkim to wiem ile rzeczy mnie ominęło do tej pory, jak bardzo było mi ciężko. Ale wracając do wyjazdu...odpoczęłam tak jak chciałam. Powdychaliśmy trochę tego jodu fruwającego w powietrzu, poszaleliśmy na plaży i zdążyliśmy zmoknąć w czasie tych trzech dni kiedy pogoda się popsuła. Jednym słowem all  inclusive pełną parą.



          Kocham życie. Bez wątpienia uczy mnie pokory i szacunku. Każda przeżyta chwila ma swoje znaczenie, każda z nich zapisuje jakieś wspomnienie, każda z nich jest równie ważna. Mam kolejne marzenia z których nie zrezygnuje, z podróży w miejsca które bym chciała zobaczyć, myślenia o tym co będzie jutro- pojutrze- za rok. Nauczyłam się tylko modyfikować moje założenia w zależności od sytuacji i hamować się przed tym, że jestem w gorącej wodzie kąpana. To moja wolność. Poczucie, że mam wybór tego co chcę dalej w życiu robić. Taka jazda bez trzymanki, a jednak z pewną dozą kontroli. Z oswojonym strachem, który bardziej mobilizuje niż przeszkadza. To wszystko pokazało mi, że można żyć inaczej, pełniej, zobaczyć, że piękna nie trzeba szukać gdzieś daleko, bo ma się je czasami na wyciągnięcie reki. A każde dobre i złe wiadomości jako naturalny element życia uczą nas się podnosić i iść dalej. Nie da się przejść na skróty omijając tego, co jest dla nas niewygodne. Można minimalizować ryzyko, ale nie wszystko jest od nas zależne.  Natomiast z tego co dobre, robić zapasy na słabsze chwile. 

To mój sposób na życie. 
Te mega pozytywne ŻYCIE ❤

poniedziałek, 6 maja 2019

KSIĄŻKA


             Po długiej przerwie wracam, bo stwierdziłam jednak, że mam wam tyle rzeczy do opowiedzenia, że nawet nie wiem od czego zacząć. Pamiętacie mój ostatni wpis o zbiórce pieniędzy na wydanie książki? Otóż- UDAŁO SIĘ! Dzięki wszystkim wspaniałym ludziom mogłam zrealizować swoje największe marzenie i wydać książkę. Książkę na podstawie tego oto bloga, w którym opisywałam całą swoją wędrówkę począwszy od wpisania na Krajową Listę do Transplantacji, skończywszy na szczęśliwym zakończeniu operacji i powrocie do domu. 

          Zacznijmy jednak od początku. Tak więc zebrawszy pieniążki na zbiórce rękopis poszedł do wydawnictwa PWN. Z początkiem marca pierwsze książki trafiły w moje ręce. Moja radość była niesamowita. Trzymałam w rękach swoją historię, pachnącą jeszcze drukiem. Głaskałam je i patrzyłam jakbym co najmniej dostała gwiazdę z nieba chyba do końca jeszcze nie wierząc, że to się dzieje naprawdę. I wysyłałam i rozdawałam wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego aby historia ta ujrzała światło dzienne. 




                29 marca był dniem premiery książki, ale jednocześnie bardzo ważnym wydarzeniem dla 7 letniej dziewczynki chorej na złośliwy nowotwór pnia mózgu. Wraz z Fundacją MAM MARZENIE i sprzedając przy tym kilkanaście swoich książek zostało spełnione jej największe marzenie, czyli ogromny domek dla lalek Barbi, przy czym została obdarowana mnóstwem dodatkowych prezentów od dobrych ludzi. Jednym słowem i mała i duża niezależnie od wieku świętowały swój sukces. Radość w jej oczach była najpiękniejszym prezentem jaki mogłam otrzymać w tym dniu i wiem, że niezależnie od sytuacji postąpiłabym tak raz jeszcze. Nie liczy się przecież to ile posiadasz, ale ile dajesz innym i jak się z nimi dzielisz.




                    Na koniec zostawiliśmy książkę. To było bardzo emocjonalne spotkanie. Szczególnie dla prawie 120 osób, które przyszły posłuchać mojej historii. Mogłam im opowiedzieć jak bardzo powinniśmy doceniać to co mamy i jakim cudem jest to, że możemy żyć. Jak bardzo ważny jest fakt, że po swojej śmierci możemy pozostawić innym cząstkę siebie. Ja cieszę się ze wszystkiego co mnie otacza. Doceniam każdą chwilę, każdy dzień. Nawet taka przyziemna rzecz że mogę równomiernie oddychać nie czując zmęczenia przesypiając całą noc. Wstać rano i mieć siłę wyjść na spacer czy wykorzystać w pełni podstawową czynność jaką jest zrobienie sobie, czy dzieciom jedzenia. Nie czuć strachu, że kardiowerter mi się włączy pobudzając moje schorowane serce do pracy. Mogłabym tak wymieniać bez końca biorąc pod uwagę to jak bardzo zmieniło się moje życie po przeszczepie serca. Czy książka była dobrym pomysłem? Myślę, że bardzo! Dociera do bardzo dużej społeczności ludzi, do lekarzy, koordynatorów transplantacyjnych i wszystkich tych, którzy potrzebują wsparcia. Ze swojego doświadczenia wiem, że jest w stanie pomóc wielu ludziom, którzy tak samo jak ja kiedyś potrzebują po swojemu przejść tą nie zawsze łatwą drogę. 

              Wszystkim zainteresowanym wspomnę, że książkę można dostać na empik.com , PWN oraz w wielu księgarniach internetowych. Ponieważ parę egzemplarzy jest również u mnie wysyłam również książki z dedykacją bezpośrednio od autorki. Chętnych zapraszam do kontaktu.

A na koniec wspomnę tylko, że na oficjalnej premierze nie zabrało podziękowań, oraz rozdawania autografów. Ten dzień zostanie w mojej pamięci na zawsze ❤