środa, 26 kwietnia 2017

26.04.2017r


          Nikt nigdy nie powiedział że nasze życie będzie łatwe. Ciągle spotykamy się z przeciwnościami losu, z którymi musimy sobie radzić. Dążymy do tego aby nasze życie było takie jakie sobie wymarzyliśmy. Ciągle walczymy o lepsze jutro, o to aby było pięknie. Niestety nie zawsze jest tak jak chcemy. Wczoraj na stronach Ministerstwa Zdrowia pojawiła się lista leków refundowanych. I tak jak się spodziewaliśmy, zostały zabrane w większości refundacje- mniejsze i większe na leki dla osób po transplantacji narządów. Zadaję sobie pytanie ile warte jest w takim razie dla ludzi rządzących naszym krajem życie. Nasze życie w które lekarze wkładają potężny wkład na jego ratowanie. Życie tak naprawdę darowane. Nie potrafię tego zrozumieć i przykro mi że muszę mieszkać w państwie i walczyć o przetrwanie. Bo tak właśnie jest. Zostaliśmy postawieni pod ścianą i ogromnym wyborem- żyć albo nie. Leki od 1 maja wzrosną cenowo kosmicznie, niektóre nawet będą kosztowały ponad tysiąc złotych. Każdy jak mógł zaopatrzył się w większą ilość leków, ale jeśli nic się nie zmieni w przeciągu 3 miesięcy to kolejne trzeba będzie kupić bez refundacji. Jak wtedy żyć? Za co...

          Dziś miałam kolejną komisje orzekającą o niepełnosprawności. Na wstępie już powiedziałam o co chodzi:

- Pani doktor, chciałabym prosić o zmianę stopnia orzeczenia na umiarkowany. 
  Nie czuję się na tyle poważnie chora, aby mieć znaczny stopień. Trochę będzie mi     kolidował z moimi planami na przyszłość. Chciałabym natomiast jeśli mogę dostać     go na dłuższy okres.
- Jest Pani pierwszą osobą która przychodzi z takim nastawieniem.
- Bo Ja chcę zacząć żyć normalnie...doświadczać wszystkiego co wcześniej nie było    mi dane, z czasem może pójść do pracy jako osoba w dość pełni sprawna i co  najważniejsze zacząć studia, na które wcześniej nie mogłam sobie pozwolić ze  względu na stan zdrowia.

          I dostałam co chciałam. Robię więc kolejny krok naprzód. Następne marzenie do zrealizowania znalazło się w moim zasięgu. Biorę więc nogi za pas i ruszam niebawem na pedagogikę. Mój dzień nabrał innych barw. Jak to dużo czasami do szczęścia dla człowieka nie trzeba... Czerwiec zbliża się wielkimi krokami. I nasz rodzinny wyjazd na śląsk również. Ale najpierw czeka mnie jeszcze jeden szpitalny wyjazd. Tym razem Białystok. Za tydzień muszę zrobić porządek ze swoimi kobiecymi sprawami przez które popadam w coraz większą anemię. Te parę dni w miesiącu stają się moim koszmarem. Duży spadek hemoglobiny doprowadza mój organizm do totalnego osłabienia, takiej mojej jak to mówię klęski żywiołowej. Kolejny szpital i zabieg przyprawiają mnie prawie o wstrząsy anafilaktyczne. Próbuję sobie tłumaczyć że to mi pomoże, ale strach wraca do mnie jak bumerang. Naćpię się chyba przed wyjazdem to może dam rade. No i nadal marznę. Taki zmarzluch się z mojej osoby zrobił, że to już ludzkie pojęcie przechodzi. Pomarudziłam sobie trochę i czas się ogarnąć. 

          Na koniec wspomnę tylko jeszcze o poprzednim moim wpisie. A mianowicie o marcowych odwiedzinach na cmentarzu. Od jakiegoś czasu nie mogłam w nocy spać. Budziłam się po parę razy bo śniły mi się wypadki...gdzieś jechałam, rozbijałam się, albo ogladałam zderzenia innych ludzi. Stresowałam się bardzo do tego stopnia, że kiedy wyjeżdzaliśmy poza miasto bałam się usiąść za kierownicą. Wiedziałam jak zginął ten chłopak i zastanawiam się, czy ma to z tym jakiś związek. Tamten wyjazd bardzo dużo dał do zrozumienia. Rozmowa z pewną osobą dała wyciszenia którego potrzebowałam, natomiast fakt że tam się pojawiłam uspokoił od środka. Koszmary zniknęły a Ja przesypiam całe noce. Przypadek? nie wiem... I chyba do końca nie znajdę odpowiedzi co się dookoła mej osoby ciągle dzieje i sytuacji związanej z moim dawcą i całym przeszczepem. Transplantacja jest darem, ale swoje życie mogę śmiało porównać do cudu. Z każdej nawet najbardziej zakichanej sytuacji znajduje wyjście, w przedziwnych okolicznościach pojawiają się osoby które wyciągają pomocną dłoń, a wokół zawsze są tacy na których wiem, że zawsze mogę liczyć. 

Dziękuje Wam za to że jesteście...