piątek, 27 listopada 2015

27 listopad 2015r

38 dzień...

         Kolejny dzień, kolejne zmagania. Wczoraj cały dzień prawie przespałam- nie licząc wyjścia na przedstawienie do Juli do przedszkola. Dziś to samo. Rano jak flak- popołudniu też :P Marnie na Mnie wpływa ta pogoda jesienna. Paskudna jest. Serce i Jego niewydolność też pewnie robią swoje, ale ta temperatura za oknem...! Brrr
      
        Dziś dzwoniłam do monitoringu w Zabrzu, żeby spytać o raport z kardiowertera, który wczoraj im wysłałam. No i oczywiście nie mogła Mi powiedzieć...jest dobrze!
Tylko:
- Miała Pani przez ostatnie dni kolejne kilka epizodów częstoskurczy komorowych.
- Czy dobrze sie Pani czuje? Działo sie coś?
Na te słowa Mi już dość. Jak bumerang wracają myśli i przeżycia z ostatnich miesięcy. Wyładowania ICD, karetka co chwila i pobyty na SORze. Okropieństwo!
Chwilami mam już dość. Bo co to za życie w ciągłym strachu. Nawet nie wiesz, kiedy coś Cię ,,kopnie'' albo zawibruje. Czekam cierpliwie na moment, kiedy pozbędę się tego ratującego życie- a zarazem stresującego urządzenia. Czy kiedyś to nastąpi?
 Zobaczymy...Wiem, że przy przeszczepie serca, urządzenie już wyjmują. Całe szczęście. Ale Ja nadal wierzę, że jeszcze to nie jest Mi potrzebne. To nie mój czas.
     
         No ale dość już użalania się nad swoim losem ! Limit na dzień się wyczerpał. Trzeba zacząć twardo stąpać po ziemi i cieszyć się tym co jest teraz. Zamiast narzekać, lepiej podziękować w duchu za to, że są wokół ludzie, którzy zmieniają życie innych. Na lepsze... A tych bynajmniej obok Mnie nie brakuje :) 
                         
EVER  FOREVER!