niedziela, 29 listopada 2015

29.11.2015r

40 dzień...

     
         No i się przyplątało katarzysko. A niech to. Psia mać! 
Jeszcze tego Mi brakowało. Jak nic dzień z ciepła herbata i pod mięciutkim kocem :/ 
Ale najpierw plan…ubieramy choinke!
Przecież dzieci czekają już od paru dni, a Ja chodzbym miała stanąć na wielgachnym odpadającym nochalu nie mogę ich zawieść. 
Choinka ,,goła i wesoła’’ przyniesiona z piwnicy parę dni temu, bo odświeżyć trzeba było, bombki i wszelkiego typu łańcuchy też są, więc bierzemy się do pracy :D

       Nadzorca w Mojej osobie siedzi wygodnie na kanapie i patrzy na radość 
w oczach dzieci ubierających choinkowe drzewko. Jakaś taka jestem dzisiaj 
przez gardło przeciśnięta :P w nocy znowu budziły Mnie duszności , więc 
pare razy wstawałam i kursowałam po pokoju, żeby Mi odeszło. A dziś od rana nogi spuchnięte jak balony. Tabsy moczopędne x2 poszły w ruch i witaj łazienko przez najbliższe 3 godziny :D no bo trzeba się pozbyć tej wody z organizmu, która się tam zbiera. Tak to właśnie z tym choróbskiem jest…raz jest super, a raz człowiek ledwo włóczy nogami.  Na moje szczęście kardiowerter siedzi sobie spokojnie, nie szaleje, więc chwała że z Nim nie muszę walczyć. 
Z resztą jakoś sobie poradzę… 
Jak zawsze! 
Moc jest ze Mną ;) 
przecież...

   

  A tutaj mały przedsmak tego, co mamy w Naszym małym, 
aczkolwiek wesołym domku. 

,,Wszędzie tam, gdzie są marzenia- tam jest radość''