Carpe
diem te dwa małe słowa, które dosłownie oznaczają ''Chwytaj
dzień'...
Tylko
dwa słowa, a tysiące interpretacji.
Wiadomo,
trzeba żyć chwilą,
dobrze
mieć jednak plan na przyszłość, na życie.
Nie
zatracać się jedynie w terazniejszości,
to
co jest teraz może okazać się iluzją, kłamstwem.
Zniknie
bezpowrotnie, a wtedy zostaniesz sam krążąc po własnej orbicie.
Plan na przyszłość...właśnie.
Moje plany, które pielęgnowałam od pewnego czasu, o których marzyłam całe życie i na które poszło tyle poświęceń- kosztem Mojej rodziny prysły wraz z decyzja wpisania na listę jak bańka mydlana. Miała być podróż, życie w innym mieście, zaczęcie wszystkiego od nowa. Jednym słowem zmiany- wielkie zmiany. Czyli coś co kocham! Został wielki znak zapytania...co dalej? Nie mogę, nie potrafię się z tym pogodzić. Cały czas mam wrażenie, że to jeszcze nie Mój czas, nie ta chwila.
Będąc kilka dni temu w szpitalu, na badaniach kwalifikacyjnych i rozmawiając z profesorem upewniałam się parę razy, czy na pewno się nie pomylił z wynikami. A może jednak... Ale nie. Dał Mi jasno do zrozumienia, że w moim przypadku poprawy nie będzie. A im szybciej, tym lepiej. Jestem świadoma tego, że ktoś może Mi powiedzieć- ,,ciesz się, że jesteś na tej liście. Inni tego szczęścia nie mają''. Ale do Mnie to w dalszym ciągu nie dociera.
Dostałam szanse, a chyba nie potrafię Jej wykorzystać :( Dlaczego? Bo w dalszym ciągu jestem zła, rozżalona, i opętana paraliżującym strachem czy się uda. Już nie jestem w stanie zliczyć ile łez wylałam, ile nocy nie przespałam i jakie mysli miałam. Staram się cały czas myśleć pozytywnie i optymistycznie podchodzić do wielu rzeczy, bo przecież życie mamy jedno i powinniśmy się cieszyć tym co mamy teraz. I chyba to pomaga Mi przejść przez to wszystko...bo inaczej bym sfiksowała na dobre :P