piątek, 18 marca 2016

18.03.2016r

149 dzień...i trzeci telefon.


              Komisja na niepełnosprawność zaliczona pozytywnie. Wprawdzie Pani dr patrzyła na Mnie jak na kosmitke po tym jak powiedziałam ze czekam na przeszczep, ale była tak przejęta wypełnianiem papierów, ze nawet Mnie nie zbadała...czyżby zdała Mnie już na straty?? O co to to nie! W efekcie końcowym stopień znaczny i badań zero. No dobre i to.


Po powrocie do domu, smażąc rybkę na obiad dostaje telefon.
-Dzień dobry Pani Asiu. Dzwonie z Poltransplantu w Zabrzu. Jest wstępny dawca. Jest Pani zdrowa? Nie goraczkuje, nie miesiaczkuje? 😃
- Witam. Wszystko jest w porządku.
- W takim razie proszę czekac na Tel. Po upewnieniu sie ze jest zgoda na pobranie organu zadzwonie i powiem co i jak.


             Czekam...Godzina, dwie. Cisza. W miedzy czasie malo jajka nie zniosłam ze stresu, posprzątałam troche, pozmywalam żeby zajac czas. No ile jeszcze?? Dzwonie. Reszta jak w jakimś filmie. Czekam na karetkę, ktora juz po Mnie jedzie. Biegam po domu jak w jakimś amoku bo nie wiem co mam ze sobą zrobić. Dzieci w placz, bo jak to mama jedzie, mąż wystraszony- o psie juz nie wspomnę. No nic. Wyściskałam wszystkich i wyszłam z Panem sąsiadem, który jak się okazalo jest ratownikiem medycznym i wiezie Mnie do Zabrza.


             Mknę sobie teraz na sygnale, siedząc wygodnie szanowna dupcia na siedzeniu jak dla królowej i obmyślam juz plan. Jak tu najszybciej sie regenerować, ażeby szybko wrócić do domu.


Bo przecież wrócę! Nie ma innej możliwości 😊😊😊