poniedziałek, 28 marca 2016

IK



                 Rekonwalescencja po przeszczepie serca jest bardzo ciezka. Człowiek walczy sam ze sobą i na każdy możliwy sposób próbuje sobie pomoc. Nastroje tez są jak w ruletce- raz dobrze, raz na tyle zle ze nie ma sily na nic. Kolorowo i u Mnie tez nie ma. Wczoraj przespalam pól nocy- zawsze to juz krok to przodu. Ale w dzień myślałam ze jajko wręcz z niosę. Poteżne dawki lekow ktore biore, sieja spustoszenie w Moim organizmie. I modle się tylko, zeby jak najszybciej wszystko się ustabilizowalo. Mdlosci od rana, wymioty, drzenie rak i mrowienie całego ciała. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Wszystko Mnie drażniło. Leki przeciwbólowe szly juz prawie jeden po drugim. I jeszcze to osłabienie organizmu przez lek moczopedny. Juz nawet odpuscilam sobie spacery po korytarzu, bo Przez częste wychodzenie do wc ledwo wlóczylam nogami. Czasami dla rozrywki mąż powozil Mnie wózkiem po oddziale. Prawie pod wieczor- nastalo lepsze samopoczucie. Umylam się i z nadzieja, ze jutro nastanie kolejny piękny dzien poszlam spać. Udalo sie przespać znowu kilka godzin. Ale jest godz po 03:17 a ja jak sowa siedzę na łóżku i czekam aż bol przestanie o sobie dawać znać. Pielegniarka troche Mi rozmasowała plecy, wiec zaraz poloze się z nowu spać. Próbuje unikać jak najmniej tych leków przeciwbólowych, zeby się organizm nie przyzwycxzail, ale inaczej nie idzie funkcjonować bez Nich.

                  Bardzo dużo osób codziennie Mnie wspiera w tym wszystkim. I dziękuję Im bardzo za to ze są i chociaż próbują Mnie zrozumieć w tych rozchwianych emocjonalnie momentach mojego zycia. Ale najwięcej daje Mi możliwość tego, ze mogę sobie ponarzekać dla osób, które przechodzily to samo co Ja. Oni wiedza sami co musieli przejść zeby teraz bylo dobrze. Mogę się wyżalić, popłakać i dzieki im radom jakos pomalu pomalu iść do przodu.

                 Pilnuje sie tylko zeby nie popaść w jakaś depresje, bo w takim przypadku to jest chwila moment i człowiek siedzi na dnie. Walczę każdego dnia o swój dobry komfort psychiczny na tyle abym mogłam normalnie funkcjonować. I marze...o szybkim powrocie do swoich kochanych dzieciaczkow, o wspólnych chwilach spędzonych po Moim powrocie i o tych górach rzecz jasna 😊 Póki co daje Mi to ogromną sile do pozytywnego kopa na kolejny dzień!