poniedziałek, 11 stycznia 2016

11.12.2015r.

82  dzień...


         Układam na siebie plan...Żeby iść do przodu mimo- pomimo wszytko! Nie chce Mi się jak nie wiem co, ale muszę. Bo wpadnę w jakąś depresję. Złe samopoczucie swoją drogą, ale trzeba. Chwilami mam już sama siebie dość! Bo ileż to można obijać się w domu o ściany. I czekać... Przyjdzie czas na wszystko- tak sobie ostatnio tłumaczę. I to zapewne w najmniej oczekiwanym momencie. 

         U Nas już śnieg za oknami. Dużoo śniegu. Dzieci przeszczęśliwe- Ja już niekoniecznie. Nie lubię zimy. Nie cierpię marznąć i chodzić opatulona w te wszystkie czapki i szaliki. Ale chucham i dmucham na siebie ostatnio jak nigdy. Pilnuje, żeby się gdzieś nie przeziębić bo chyba z siebie bym wyszła jakbym znowu dostała telefon i była chora. W tygodniu byłam na wizycie u endokrynologa. Na całe szczęście Cordarone nie wyrządził żadnych szkód w tarczycy, wiec o tyle dobrze, że nie trzeba i tego leczyć. No ale trzeba już schodzić z tego leku. Lekko Mnie to przeraża, bo dzięki niemu uspokoiły się częstoskurcze. Byłam spokojniejsza. A teraz? Teraz muszę się mocno spiąć w sobie i nie dać się stłamsić strachowi :) Będzie dobrze! Ja to wiem. A jak nie...to wtedy będę myśleć. Duszności dalej Mnie męczą i mam wrażenie, że ostatnio są coraz bardziej uciążliwe. Dziś już myślałam, że pojadę na SOR powdychać tlenu, bo jeszcze tak kiepsko się nie czułam. Ale przeszło...na całe szczęście. 
         
         Ostatnio zaczęły dochodzić Mnie słuchy, że coraz więcej osób jest wzywanych na przeszczep serca. Bardzo dobrze, że transplantologia rozwija się coraz bardziej i że dla ludzi chorych- takich jak My istnieje nadzieja na lepsze życie. Bez zmęczenia, bez strachu, z wiarą patrzących w przyszłość. A za wszystkich czekających trzymam mocno kciuki!