niedziela, 24 stycznia 2016

24.01.2016r

95  dzień...






               Od dziś dnia wprowadziłam w życie mocne postanowienie. Rano i wieczorem rundka po osiedlu z kijkami. Dziś zaczęłam. I mam nadzieję, że Mi się uda i nie skapituluje. Na szczęście z natury jestem porządnym uparciuchem, więc musi Mi się udać. Nie powiem, że jest lekko, bo zmęczenie po parunastu metrach niezle daje o sobie znać. Ale wychodzę z założenia, że co inni robią w 15min to Ja zrobię w 30min- ale zrobię. Nie ma innej opcji!
               Dziś coś zle spałam. Przebudziłam się w nocy z wysokim tętnem i już nie mogłam zasnąć. Zapewne ze strachu, że znowu coś...Ale poszłam do kuchni, wypiłam szklanicę wody i się uspokoiło wszystko. Taki to jednorazowy wybryk- który nagonił Mi trochę strachu. Nie dając się jednak zwariować dzień minął już bez żadnych ekscesów i mogłam odespać to co przegapiłam w nocy :) 
               
               Rozmawiam często z dziewczynami, które są już po transplantacji. Cieszę się bardzo, że pomału zaczynają normalnie funkcjonować. Każdy spacer i przejście coraz większej ilości metrów- co dla zdrowych osób jest normalnym zjawiskiem- dla Nich sprawia ogromną radość. Zaczynają normalnie żyć...i to jest wspaniałe. Dla Mnie natomiast ogromnego kopa daje to, że można. Pomimo tego przez co przeszły. Idą do przodu z nadzieją o lepsze jutro. Podczas każdego pobytu w szpitalu leżę z ludzmi po przeszczepie serca i wiem doskonale jaką walkę muszą przejść zanim wyjdą ze szpitala do domu. Z jakim bólem muszą sobie radzić. I ile mają w sobie siły. Nie wspominając już o uśmiechu na twarzy, który towarzyszył im każdego dnia. Dla Mnie- osoby która czeka, są godnym wzorem do naśladowania. Bo Ja rzecz jasna zbieram info o wszystkim- co, gdzie, jak i dlaczego. I zaczynam wierzyć że, ktoś tam z góry wiedział doskonale kogo stawia na Mojej drodze :)