75 dzień...
I Po weekendzie. Dla Mnie w sumie to i tak bez znaczenia, bo się wyleguje w domu, ale obowiązki nie poczekają. Dzieci trzeba wyprawić rano do oświaty, więc trzeba wcześnie rano wstać. A z tym to u Mnie różnie bywa...
Ostatnie dni minęły nawet nawet. Zimnica u Nas na biegunie taka, że w połowie drogi do sklepu już czułam że wszystkie kości Mi zamarzają. Staram się takie temperatury przesiedzieć w domu, żeby znowu nie załapać jakiegoś choróbska. Ale czasami też dobrze jest się przejść i powdychać takiego chłodnego powietrza. Jak Ja to mówie- szare komórki nie mają czasu wtedy na negatywne myślenie. Co nie zmienia faktu, że po powrocie do domu zapadam w sen jak ten niedzwiedz na dobra godzinkę. Najważniejsze jednak, że chodzę i jeszcze jako tako funkcjonuje. O resztę jakoś sama się zatroszczę. Na pewno nie będę siedzieć z założonymi rekami i czekać na to co będzie dalej. O nie nie...to nawet do Mnie nie podobne.
Wczoraj w nocy miałam lekki kryzys, gdyż ponieważ znowu zaczęło Mnie łomotać serducho. Z tego stresu musiałam obudzić swojego małżonka, żeby podał Mi ciśnieniomierz i ze Mną posiedział. Na szczęście to było tylko chwilowe zachwianie tetna i wszystko się uspokoiło. Już miałam iść do kuchni po hydroksyzynę, ale stwierdziłam że już dość faszerowania się tymi lekami. To jest tylko strach. Strach przed nieznanym- który jest do pokonania. Wszystko zależy od Naszego nastawienia i od tego w jaki sposób sobie to poukładamy w głowie. Ja jeszcze daje sobie z tym radę i to nawet całkiem niezle. Jedynym Moim uzależnieniem na dzień dzisiejszy jest muzyka. To Ona Mnie uspokaja i działa na Mnie wyciszająco. Założyłam więc słuchawki na uszy i zapadłam w błogi sen...A rano już funkcjonowałam prawie jak zdrowa istota. Trochę Mnie tam coś poboli, trochę pouciska, troche podusi, ale ogólnie wszystko jest do zniesienia i zaakceptowania. Tak widocznie musi być- nic nie dzieje się przecież bez przyczyny. Uparcie trzymam się dewizy, że pózniej będzie o niebo lepiej i jak to ostatnio usłyszałam- na niejednej imprezie się jeszcze będę bawiła!
No mam nadzieję! bo już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio wywijałam na parkiecie. Ale co się odwlecze- to nie uciecze :)
Tak na zakończenie- piękna głęboka myśl, którą ma w sobie siłę przebicia...