czwartek, 28 stycznia 2016

28.01.2016r

99  dzień...

                 
               Ostatnio wspominałam o książce Adriany- ,,Kobieta z męskim sercem''. 
Dziś pozwolę sobie napisać więcej na ten temat. Tak jak w rozmowie z Ada mówiłam jej- książkę pochłonęłam praktycznie z jednym dniem. I płakałam i śmiałam się jednocześnie. Prawdziwa historia niesamowitej kobiety, która ze świata zdrowych wkroczyła w świat ludzi chorych. Kobiety, której macierzyńska miłość była największą siłą w przetrwaniu z chorobą. Bardzo emocjonalna książka, pełna pozytywnych fluidów, cytatów- które nie pozwalają się zamykać w sobie, tylko walczyć. Za wszelką cenę! Dla Mnie osoby od lat chorującej jest motorem do tego, że można pokonać wszystko. Wystarczy mocno w to wierzyć. 
Jak napisała Ada w swojej książce:
           
,,Pozytywne nastawienie umacnia- negatywne zabiera siły.
(...) pozytywne przekonania wyzwalają pozytywne stany emocjonalne
i pozytywne myślenie. Te przyczyniają się do wydzielania
w organizmie substancji wspomagających leczenie. 
Negatywne emocje i negatywne nastawienie powodują 
zastoje energetyczne i wzmocnienie choroby''

To jest właśnie połowa i najważniejsza w sumie część przetrwania w walce, którą toczymy. W walce o Nasze zdrowie. Drugą bardzo ważną sprawą poruszaną w książce jest wsparcie najbliższych osób, przyjaciół, znajomych. I tutaj słowa napisane przez Adę dają porządnie do myślenia. Bynajmniej dla Mnie. Zosia Samosia w Mojej osobie odstawia na bok- ,,bo Ja sama sobie ze wszystkich poradzę''. Człowiek oszukuje w takich chwilach sam siebie. Walczy. Jest przekonany, że sam zrobi coś najlepiej- bo nie chce się przyznać do tego, że sam nie daje rady. Albo co gorsza, że lepiej nie zadręczać nikogo swoimi problemami. Choroba weryfikuje ludzi z jak sie kiedyś wydawało najbliższego otoczenia. Ale jeśli mamy świadomość tego, że jest obok ktoś kto chce Nam pomóc- jest przy Nas zawsze jak potrzebujemy rozmowy...nie odtrącajmy ich. Oni są, aby Nam pomóc. Chcą zrozumieć to wszystko co Nas otacza. Nasze radości, ale i Nasze smutki. 
                Polecam przeczytanie książki wszystkich osobom, które mają problem z akceptacją swojej choroby i posiadają małe pokłady determinacjiw przejściu przez to wszystko co się naokoło Nich dzieje.

                Delikatnie zmieniając temat- u Nas chlapota za oknami. Pogoda fatalna i żeby nie to, że obiecałam sobie chodzenie z kijkami, siedziałabym całymi dniami w domu. Chucham i dmucham na siebie, żeby przypadkiem się nie przeziębić. Dziś jedynie coś fatalnie się czuję, więc nie wiem czy spaceru sobie nie odpuszczę. Ucisk w klatce, duszności i nierówne bicie serce towarzyszą Mi od rana. I jeszcze ta głupia świadomość, że kardiowerter Mi się włączy. Psycha już Mi czasami siada pomału od tego. Urządzenie ratujące życie- ewidentnie Mi je zatruwa. Psia mać! Czekam już na chwilę wyjęcia ,,obcego''z utęsknieniem. Bo tyle co przez ostatni rok dał Mi się we znaki- to Panu podziękujemy...Moc 30V popieszczenia prądem od środka, zostawia potężny ślad w Naszej psychice. Z którym nie zawsze jesteśmy w stanie sobie poradzić. No ale dość marudzenia na dziś. Wzięłabym się do jakiejkolwiek roboty, ale chyba nie mam dziś na to sił. Lepiej się położę- może nabiorę jakiejś mocy. Tak, właśnie. Dziś tylko odpoczywamy...