sobota, 2 kwietnia 2016

ODDZIAŁ



              Kolejny nieciekawy dzień mam za sobą. Zaczął sie rehabilitacją na której musiałam stopniowo więcej ćwiczyć. Mostek sie pięknie zrasta, ale niesie to za sobą ból przy każdym nawet delikatnym cwiczeniu na rozciąganie. Pojezdzilam tez sobie na rowerku. Niedługo bo 3razy po 3 minuty. Miałam w planach jeszcze pochodzic po schodach, ale bylam juz tak blada ze zmęczenia, ze pielegniarka odwiozla Mnie na wózku na sale. Tam od razu padlam spać na lóżko jak nieżywa. Ciężko jeszcze z ta moja wydolnością oddechowa... Okolo południa znowu dopadl Mnie mega bol glowy. Masakra. Leki przeciwbólowe szły już w dawka podwójnych a tu nic nie pomagało. W efekcie za pewna radą mąż biegał naokoło lóżka i robił Mi zimne okłady na głowę, zeby troche ulżyło. Przespałam prawie caly dzień. Minęło wszystko dopiero późnym popołudniem. Jak pomyśle, ze jutro może czekać Mnie to samo- zanim organizm przyzwyczai sie do lekow to juz Mi słabo. Na koniec dnia nastrój Mój znacznie sie poprawił, bo zrobiłam kolejny krok na przód i bylam sama w łazience na wieczornej toalecie. Ekipa asekuracyjna stala pod drzwiami i co raz pytala czy wszystko w porządku a Ja bylam mega szczęśliwa. Dla innych moze wydawać sie to Malo wazna rzeczą, ale dla Mnie wzięcie samej prysznica, ubranie sie i ogarniecie jest prawie jak cud świata. Wieczorem dostałam jeszcze malej temperatury. Ale to był chyba lekki wyskok, bo po godzinie wszystko wróciło do normy.

            Dziś minęły juz 2 tygodnie od przeszczepu. Nawet nie wiem kiedy to zleciało. Nie wiem i chyba nie chce tego wspominać. To co było minęło i nie ma co rozgrzebywac starych rzeczy. Teraz najważniejsze aby myśleć do przodu i zacząć planować przyszłość i powrot do normalności. Bo to codziennie teraz zajmuje Moja głowę. Przed chwila byla wizyta profesora. Spojrzawszy w karty badan stanął zadowolony i powiedzial, ze właśnie na takie wyniki czekal. Są idealne. Teraz czekamy na kolejna biobsje.

Dostałam skrzydeł.