poniedziałek, 4 kwietnia 2016

ODDZIAŁ



              Niedziela minęła bardzo fajnie. Przyjechała do Mnie G. i spędziliśmy razem czas po późnego popołudnia. Wstrzymuje sie z odwiedzinami, bo fruwają te zarazki wszędzie i boje się zeby czegos nie załapać przed wyjściem do domu. Ale Ją chciałam zobaczyć. Taka Moja terapeutka z Niej cudowna. Przyjaźnimy sie ponad 3 lata i wiem, ze zawsze mogę na Nią liczyć. Dlatego bardzo pozytywnie oddziaływała na Mnie jej wizyta.

              Pod wieczór dorwał Mnie znowu niesamowity bol glowy. Ale tak potężny, ze trzymał do dzis dnia. Jak na chwile mijał po lekach przeciwbólowych i okładach, tak zaraz wracał jak bumerang. Klatka i plecy bolały swoja droga a Ja leżałam półprzytomna w łóżku, bo nie miałam sily nawet podnieść Glowy. Koszmar jakiś. Kiedys zastanawiałam sie jak wysoki mam w sobie próg bólu. No to teraz właśnie sprawdzam...

                Dziś czekałam od rana na biopsję. Okolo 9 pojechalam na hemodynamike. Delikatnie podpytując asystentke lekarza zapytałam kto dzis będzie robił biopsję, bo mam nadzieje ze nie ten lekarz co ostatnio. Ale musiałam poczekać aż przyjdzie, bo sama nie wiedziała. Przygotowana juz do badania leżałam na stole kiedy to przyszedł lekarz i zaczął robic badanie. Pierwsza myśl- Chryste Panie następny sadysta Mi sie trafił. Zaciskalam zeby jak mogłam, ale juz miałam go zapytać czy nie jest przypadkiem kawalerem, bo kompletnie brakuje Mu delikatności do kobiet. Po kilku uwagach i pytaniach jak długo jeszcze dotrwałam do końca. Lekarz żegnając sie ze Mną po udanym zabiegu, odkrył specjalna płachtę którą miałam przykrytą głowę i mówi:

-Ooo a Ja Pani ostatnio tez robiłem biopsję.

Mniemam że napewno zobaczył Moje mordercze spojrzenie które rzuciłam w jego kierunku bo szybko sie zmył z sali. I jego szczęście. Popołudniu przyszedł profesor z wynikiem biopsji. Siedzę sobie szczęśliwa na łóżku, bo wiem jaki jest wynik...

-No i niestety. Z jednego weszliśmy na drugie. Nie mogę Cie wypuścić do domu. Biopsja wyszla dobrze- bez odrzutu, ale hemoglobina spadla i musimy przetoczyć krew. Jednak problem jest większy gdzie indziej. Spadło stężenie lekow immunosupresyjnych. Bardzo dużo. I musze znaleźć przyczynę zanim Cie wypuszczę do domu. Proponuje Ci takie rozwiazanie- codziennie będziemy mierzyć stężenie lekow i zrobimy w piatek kolejna biopsję. Jak będzie juz dobrze to puszcze Cie na weekend do domu.
-Ale Panie profesorze...to znowu będzie wieksza dawka lekow?? Ja po ostatniej nie mogłam sie pozbierać... A przyjmuje i tak ogromne dawki.

             Puściły emocje. Łzy leciał Mi jak groch. Moze dlatego ze nastawiłam sie juz na wyjście do domu...a to najgorsze co moze być. No nic...musze jakos to przeczekać. Lepiej tak niż bym miala za dwa dni wracać na sygnale do Nich- tak Mi powiedział. Tylko jak mam teraz powiedziec swoim dzieciom, ze mama( i tata ktory jest tu caly czas ze Mna) jednak jeszcze nie wraca.