,,W życiu nie chodzi o posiadanie samych dobrych kart, ale o umiejętne granie tymi, które już masz w ręku. Uwierz, że warto żyć, a twoja wiara sprawi, że stanie się to faktem. Nie zagłębiaj się w przeszłości, nie śnij o przyszłości, skoncentruj swój umysł na obecnej chwili'' Żyj!
poniedziałek, 25 kwietnia 2016
Zeróweczka 😊
Po 8 godzinach dojechaliśmy na miejsce. Chłopaki odprowadzili Mnie na oddział, a sami pojechali odpoczywać. Noc jako tako przespałam, ale budziłam sie z jakimiś koszmarami. Już chyba stres dawał o sobie znać. Rano zaczęła sie walka z pobraniem krwi. Męczyły sie pielęgniarki okropnie, zmieniając sie co jakiś czas bo żyły mam tak delikatne, że albo pękały albo w ogóle nie można było sie wkuć. W efekcie pobrały tylko 3 probówki a 4 następne pojechały ze Mną na biopsję. Wyszłam z zabiegówki umordowana nie gorzej niż One i to poleżeć chwile musiałam bo zaczęłam odlatywać im na krześle. Po ok pól godzinie pojechalam na biopsję. Wiedziałam już kto będzie robił i wcale z tego faktu zadowolona nie bylam. Lekarka bardzo dobra- szybko i sprawnie robi, ale kolejna pozbawiona delikatności. Po raz kolejny więc zacisnęłam zęby i leżąc juz na stole zaczęłam sie modlić. To działa jak lekarstwo. Wiesz ze nic innego Ci nie pomoże, a modlitwa przynajmniej ulży w tym wszystkim... Samo badanie przebiegło w ekspresowym tempie, ale początek był koszmarny. Łzy leciały Mi jak groch, bo Pani dr nie mogla się przebić przez zrosty w tętnicy szyjnej. Cale szczęście nie trwało to dlugo. Po powrocie na sale padłam na lóżko i zasnęłam na dobrą godzinkę...
Zjadłam obiad i czekałam na wyniki. Kiedy przyszla pielęgniarka prawie skakałam z radości do góry. Wynik biopsji- piękne 0. Bez odrzutu. Jednak warto było się pomęczyć, a może te moje modlitwy pomogły... Ważne ze takiego wyniku jeszcze nie miałam i cieszę się z tego niezmiernie! Stężenie tylko cos Mi tutaj płata figle i tym razem jest dużo za dużo za wysokie. Dawki leków wiec idą aż o połowę w dół i stan zdrowia do obserwacji w domu- jakby coś się działo przyjechać wczesniej. Taka informacje dostałam zważywszy na to ze stężenie leków nie może się unormować i trzeba uważać aby tym razem nie doszło do odrzutu.
Czekam teraz na wypis i na chłopaków. Słońce pięknie świeci, wiec grzechem byloby nie skorzystać i nie pójść na jakos spacer. W środę Mateuszek kładzie sie na oddział. Wierze w to ze i Jego wyniki będą pozytywne i stres który Mi towarzyszy odpuści i szczęśliwi wrócimy do domu.
Za dwa tygodnie znowu zawitam na Śląsk...