niedziela, 21 lutego 2016

21.02.2016r

123  dzień...


                 Już grubo po północy, a Ja spać nie mogę. Trochę przespałam się popołudniu, ale obudził Mnie jakiś ból i ucisk w klatce. Posiedziałam trochę na łóżku z nadzieją, że odpuści jak zawsze i pójdę sobie jeszcze na małą drzemkę. Ale przeliczyłam się tym razem. Z dobre 2 godziny Mnie jeszcze trzymało. Najgorzej jak złapie i ciężko jest oddychać. Fatalna sprawa. Że tak powiem...szlag Mnie jasny wtedy bierze. Na wszystko. Jak się czuję, co czuję i to w jakiej sytuacji obecnie się znajduję. Ja- osoba ciągle będąca w biegu dostałam ograniczenia z którymi ciężko Mi się pogodzić. Ale walczę! Ciągle walczę- z pełną determinacją. Ale też z ostrożnością, aby sobie gorszej krzywdy nie zrobić. Najważniejsze, że nie strzela. Bo z tym już trudniej sobie poradzić. Psychicznie. Bo fizycznie człowiek zawsze się podniesie. Ostatniej nocy miałam jakieś zawirowania sercowe, że aż poderwałam się na równe nogi ze strachu, ale przeszło. Jak tak pomyślę, ile to człowiek czasami musi przejść w tym swoim życiu to zastanawiam się skąd w Nas tyle siły. Ale z drugiej strony- jak pomyślisz, że masz dla kogo żyć, to wszystko inne nie ma znaczenia. 

                 Tak bym chciała gdzieś pojechać, odpocząć sobie od tego wszystkiego... Wyciszyć swoje myśli. Zregenerować siły. Ale pogoda beznadziejna, pochmurno, deszczowo i łatwo się przeziębić. Więc lepiej nie będę wyściubiać nosa nigdzie. Bo kolejnego telefonu z odmową przez choróbsko chyba nie strawie tak łatwo jak dotychczas... O wyjezdzie będę myśleć pózniej. W końcu niebawem wakacje. A w wakacje chcem pojechać w góry. I pojedziemy- jestem tego pewna. Już układam nawet pomału plan. I zamierzam go sprawnie realizować. Tylko czekam na dopracowanie szczegółów. Tych najważniejszych. Serduchowych....



,,Zawsze musi być jakiś cel,
aby odczuwało się chęć''