wtorek, 1 grudnia 2015

01.12.2015r.

42 dzień...

                        

,,Uśmiecham się do ludzi. 
Czuje całą sobą muzykę, która leci w słuchawkach...
Jesienne liście opadają z drzew.
Mój cień tańczy wraz ze Mną w promieniach słońca.
Jestem szczęśliwa...
Mimo- pomimo wszystko. 
Tak po prostu! ''


          Wczoraj dotarło do Mnie dużo słów, w których przebijało sie...- jak fajnie jest czytać Mojego bloga, jak innym pomaga Moje pisanie, jak wyciągają wnioski, aby nie zamykać się w sobie z własnymi chorobami i otworzyć się ze swoimi emocjami. Aż Mi się paszcza uśmiechnęła :) Miłe to bardzo...bo wiem, na swoim przykładzie jak ciężko jest samemu sobie poradzić z tym wszystkim. Szczególnie jak człowiek jest chory i potrzebuje wsparcia. A najfajniejsze jest to, jak ktoś Mnie pyta, skąd mam w sobie tyle energi. No jak to skąd- z kosmosu ;) przecież...W każdym bądz razie, czasami jedna, trafiająca w sedno myśl, jedno słowo, może sprawić, że zmieniamy sposób patrzenia na samego siebie. To jak widzimy siebie, jest podstawą poczucia własnej wartości. 
         
         Przeskakując sobie niezgrabnie na inny temat, chciałabym zauważyć, że bujam się ze swoją kardiomiopatią już ponad 17 lat i jak się przyczepiła paskuda jedna, tak nie odpuszcza :/ Niezliczone wizyty lekarskie, pobyty w szpitalach i różnego typu zabiegi traktuje już jak dobrego kalibru usługi SPA, które jak wiadomo...może nie upiekszają, ale na pewno poprawiają w jakiś sposób Mój komfort życia. A to dużo, bardzo dużo. Po wielu udeptanych ścieżkach, od pewnego czasu trafiłam na lekarza, który profesjonalnie podchodzi do Mojej osoby, Mojej choroby i Mojego chwilami fatalnego samopoczucia. Ufam Mu, a to jest podstawą w każdej chorobie, która Nas dotyka. Oddajemy im swoje zdrowie, a czasami i życie pod swoja opiekę. Człowiek ma świadomość tego, że jest dla lekarza ważnym pacjentem, a nie jakimś pierwszym lepszym osobnikiem, którego trzeba szybko pożegnać. Ja sobie w kaszę nie dam dmuchać. Nie teraz! Nie jutro! Mój profesorek- na swoje nieszczęście wie, że nie pozwolę już się spławić. Przy ostatnim Moim pobycie, zobaczywszy Mnie na korytarzu miałam wrażenie, że Jego oczy mówiły- ,,O zgrozo! To znowu Ona!'' :)
no ale cóż...Życie! Ważniejsze przecież jest aby był dobry w tym co robi, a nie sztucznie miły. A jest. Mam nadzieję, że Ci przy stole też są...
         Po tylu latach przepełnionych strachem, bólem i niepewnością wiem, że trzeba walczyć o swoje. Dla siebie samej i co najważniejsze dla swoich dzieci, które sa jeszcze małe. Cały czas sobie powtarzam: - ,,Jak sama sobie czegoś nie załatwisz, to nikt tego za Ciebie nie zrobi''. Albo zrobi...ale bez własnej satysfakcji to nie to samo. Miarą sukcesu nie jest więc pozycja jaką się osiągnęło w życiu, ale przeszkody, które się pokonało na tej drodze.

        Tak na koniec jeszcze zakomunikuję, iż Nasza choinka ubrana- listy do Mikołaja też już wiszą i czekają na zabranie. Zbliżają się niedługo Mikołajki, więc- …A może wpadną dwa prezenty ;) Ubóstwiam, uwielbiam dziecięce myślenie! Pragnę także zauważyć, aby zawiesić oko na tym jakiej wielkości są listy. Żeby nie było...