Wstałam dziś lewą nogą 😐 Nie moją ulubioną. Nie tą co trzeba. A
może zle spałam? Tak to na pewno przez to. Połozyłam się wczoraj wcześnie spać,
a wierciłam się jak nigdy. A to coś boli, a to nie ten bok… Zasnęłam. Obudziłam
się jakaś niespokojna, poszłam po wodę i wróciłam do łóżka. Chyba przysnęłam,
bo obudziło Mnie łomotanie serducha. O nie! Myslę… Tylko nie to… Zaczyna się.
Dobra nie wpadajmy w panikę- będzie dobrze! Wdech- wydech! Ciśnieniomierz pod
ręką i mierzymy… tetno-90…drugi raz…120…Jasna cholera! Wzrasta, a to zle wróży!
130…150… Fuck! I co teraz?! Wizje kolejnego ,,popieszczenia prądowego’’ już mam
przed oczami. Aleee… chyba się uspokaja. Sprawdzam tetno- 110. Uff spada.
Eureka! Paszcza pomimo przerażenia się uśmiecha. Nie jest zle. Nie dajmy się
zwariować. Trzeba iść za radą profesorka i wziąć w takich przypadkach jak ten
dodatkową część beta-blokera. O dziwo, że od tych końskich dawek leków, mój jak
na razie dobrze współpracujący żołądek jeszcze się nie wykończył. Jestem zła!
Bo historia lubi się powtarzać, bo znowu w głowie Mi zostanie…bo bo bo :/ W
takich chwilach najlepiej działa na Mnie muzyka…więc słuchawki na uszy i
zasypiam.
Coś koło południa, po powrocie z
dziećmi od dentysty dzwoni telefon. Zabrze! Analizuję… który to już raz w ciągu
ostatniego miesiąca…
-Dzień dobry! Dzwonię z
Monitoringu. Pani Joanna?
- Tak to Ja.
- Dostaliśmy zapis, że coś
się działo u Pani w nocy. Czy już jest wszystko dobrze? Czy od ostatniego czasu
były jakies zmiany w dawkach leku? Zdenerwowała się Pani czymś?
Bożeszzz nawet we własnym
domu czuję się jak na celowniku. Kontynuuje rozmowę:
- Tak, brałam… bla bla bla…
ale ostatnio prof. Mówił o odstawieniu leku C..… a stres tez miałam. Ogromny!
-Proszę więc dalej kontynuować
jego branie. Przy Pani częstoskurczach, które miała Pani w nocy jego
odstawienie nie jest dla Pani bezpieczne. My przekażemy taka wiadomość dalej… A
na stresy proszę uważać. Bo będzie miała Pani wyładowania.
O masz Ci los! Załamka. Ale jak mam go
wyeliminować?? No jak Ja się pytam! No nic dreptam do kuchni po kolejnego
tabsa. Od razu też przychodzi Mi do głowy myśl… że Moje życie na pewno nie jest
skazane na nude ;)
Swoją drogą…szkoda, że takich tabsów nie produkują. Od
razu lżej na sercu by było :)
Ide więc do sklepu…tym razem po
czekoladę. Ona najlepsza na wszystko!