piątek, 11 grudnia 2015

11.12.2015r.

52 dzień…


KOCHAM  CIĘ  ŻYCIE!

                  Mega pozytywny dzień dziś miałam. Taki na zwiększonych obrotach. Taki jak lubię. To nic, że pewnie niedługo będę wypompowana z jakichkolwiek sił witalnych i padnę jak nieżywa w ramiona Morfeusza, ale za to jaka szczęśliwa :) Trochę rzeczy trzeba było jeszcze załatwić przed wyjazdem, to zakupy, to ubezpieczenie zdrowotne i takie tam pierdółki. Po powrocie do domu wzięłam kijki do Nordic Walking i podążyłam po najmłodsze dziecię do oświaty. A no właśnie! Mój Mikołajkowy prezent niedawno przyjechał, więc trzeba było się zebrać w sobie i zacząć chodzić, chodzić, chodzić… I muszę stwierdzić, że fajna to sprawa jest. Lżej się idzie . Lepiej. Mam nadzieję, że owa wena Mnie nie opuści i będę spacerować jak sarenka wokoło naszego kaczego dołka.

                  Chociaż jesień nie napawa Mnie jakimś optymizmem, to trzeba przebrnąć jakoś przez tą paskudną jak dla Mnie porę roku. Ogólnie rzecz biorąc mogłabym zapaść na ten okres w jakiś zimowy sen…ale ostatnio zmienił Mi się bardzo tok myślenia. Chcem jak najwięcej zrobić, zobaczyć, osiągnąć. Zapewne wynika to ze świadomości tego co Mi krąży po głowie. Nie jest to nic godnego napisania tutaj… takie tam bzdury wyssane z podświadomości czarownicy. No ale czasami też jestem realistką- nie bujającą w obłokach i wiem jakie istnieje ryzyko związane z np. taka operacją. Ja oczywiście wierzę, że będzie wszystko dobrze i wrócę w pełni sił do domu, ale…
No właśnie, zawsze takie ALE istnieje i mąci Mi w głowie. Paskuda jedna!

               Poza takimi złymi fluidami, zastanawiam się też czy z Nowym Serduchem są jakieś ograniczenia związane ze sportem ekstremalnym. Od zawsze marzyłam, żeby wykonać taki skok na bungee, czy ze spadochronem. No niestety nigdy to nie było możliwe. Teraz na pewno będę musiała o to zapytać. Przecież trzeba dążyć do realizacji swoich marzeń :) A jeśli nie ma przy tym żadnych przeciwwskazań, to tylko wielkie zielone światło dla Mnie będzie. Tak to właśnie jest, jak się człowiek rodzi córką byłego komandosa i wariackie geny przechodzą na dzieci! Może stąd we Mnie tyle determinacji  i oślej upartości. Kto wie. A jak siłą wyższa nie będę mogła tego zrealizować to trudno… wynajdę coś innego godnego mojego zainteresowania!

               Teraz czekamy cierpliwie na kolejny telefon, w między czasie czerpiemy z życia wszystko co najlepsze i nie narzekamy. Są ludzie, którzy naprawdę mają gorzej, a pomimo tego potrafią iść przez życie z uśmiechem na twarzy. To właśnie z Nich trzeba brać przykład. I nie łamać się, nie łamać…

Moc jest z Nami! 😄