Wierzę w moc Naszych myśli i
dlatego robię wszystko, by nauczyć się nad Nimi panować, tak by dobrze Mi
służyły.
Umiejętność znajdowania
radości w drobiazgach i zajmowania myśli błahostkami to Moim zdaniem dowód na
dobre zdrowie psychiczne i wspaniały wkład we własną rekonwalescencję.
Z natury jestem optymistką
twardo stąpającą po ziemi, która patrzy na świat tylko z pozytywnego punktu
widzenia: uda Mi się i dam radę. Dlatego też staram się odpychać od siebie
wszystkie negatywne myśli, które niepotrzebnie zaprzątają Mi głowę. Pomaga!
Dzięki temu mogę normalnie funkcjonować i Cieszyć się z tego co Mnie dookoła
otacza.
Wczorajszy dzień pełen
wariacji. Po ściągnięciu ,,swojej szanownej’’ z łóżka stwierdziłam, że szkoda
by było zmarnować takie wspaniałe samopoczucie na leżingu. Delikatne
sprzątanie, spacer, jakiś obiad i wypad z dzieciaczkami z domu. Popołudnie w
przesympatycznym towarzystwie E. - która działa na Mnie jak porządna dawka
energii. Pózniej odebranie dzieci od siostry i wstąpienie po
drodze do A. bo dawno już się nie widziałyśmy.
Wieczorem powsinoga wróciła
włócząc dzieci za sobą do domu. Jeszcze krótki spacer z psem i- Kocham Cie Moja
Kanapo! Pierwszy raz od dawna przespałam całą noc- bez budzenia się i jakiś
koszmarów. Ostatnio znowu nie mogę spać. Jakieś psycho- tabsy chyba trzeba
będzie brać, bo jak tak dalej będzie to będę strzępkiem nerwów.
Niedziela mija na błogim
lenistwie. Lekko sponiewierana po wczorajszych włóczegostwach pozwoliłam sobie
na zregenerowanie sił w domowym zaciszu. Denerwuje Mnie tylko ten kaszel… Wiem,
że jest wynikiem pogłębiającej się niewydolności serducha, aczkolwiek mógłby
sobie odpuścić. Jak Mnie złapie taki atak to nie idzie normalnie oddychać. Nie
wspominając, że pózniej Mnie uwiera tu i ówdzie. Nienawidzę tego!
Wczoraj odstawiłam na
weekend Cordarone. Po konsultacji z lekarzami i z polecenia profesora.
Oczywiście mam nadzieję, że nic Mnie tutaj złego nie będzie prześladować, bo
nie mam czasu się bujać po szpitalach. Są ważniejsze rzeczy do zrobienia i
załatwienia.
Po świętach będzie trzeba
wziąć się za papierologię i pozbierać do kupy wszystkie dokumenty na komisję z
tytułu niepełnosprawności, która zbliża się wielkimi krokami. Kto wie, może i
Oni będą chcieli Mnie uzdrowić jak to zrobił Nasz szanowny ZUS. Tak właśnie
tak! Po 10 latach pobierania tej marnej zapomogi, po ponad 2 latach sądowej
walki ,,Zakład Uzdrowienia Społecznego’’
orzekł, że nadaję się do pracy. Oczywiście, że bym poszła! Nawet pobiegła…
tylko kto Mnie będzie chciał teraz zatrudnić- taką biegającą non stop po
szpitalach. Swoją drogą szkoda, że takiego uzdrowienia dokonują tylko na
papierze, a nie w Realu. Ja bym bardzo chętnie skorzystała z takiego
przywileju.
Wniosek nasuwa się sam-
Trzymajmy się z daleka od IDIOTÓW! Życie toczy się dalej i szkoda Mojego
cennego zdrowia na użeranie się z urzędasami.