niedziela, 13 grudnia 2015

13.12.2015r.

54 dzień…


                   Wierzę w moc Naszych myśli i dlatego robię wszystko, by nauczyć się nad Nimi panować, tak by dobrze Mi służyły.
Umiejętność znajdowania radości w drobiazgach i zajmowania myśli błahostkami to Moim zdaniem dowód na dobre zdrowie psychiczne i wspaniały wkład we własną rekonwalescencję.    
                   Z natury jestem optymistką twardo stąpającą po ziemi, która patrzy na świat tylko z pozytywnego punktu widzenia: uda Mi się i dam radę. Dlatego też staram się odpychać od siebie wszystkie negatywne myśli, które niepotrzebnie zaprzątają Mi głowę. Pomaga! Dzięki temu mogę normalnie funkcjonować i Cieszyć się z tego co Mnie dookoła otacza.

                   Wczorajszy dzień pełen wariacji. Po ściągnięciu ,,swojej szanownej’’ z łóżka stwierdziłam, że szkoda by było zmarnować takie wspaniałe samopoczucie na leżingu. Delikatne sprzątanie, spacer, jakiś obiad i wypad z dzieciaczkami z domu. Popołudnie w przesympatycznym towarzystwie E. - która działa na Mnie jak porządna dawka energii.  Pózniej  odebranie dzieci od siostry i wstąpienie po drodze do A. bo dawno już się nie widziałyśmy.
Wieczorem powsinoga wróciła włócząc dzieci za sobą do domu. Jeszcze krótki spacer z psem i- Kocham Cie Moja Kanapo! Pierwszy raz od dawna przespałam całą noc- bez budzenia się i jakiś koszmarów. Ostatnio znowu nie mogę spać. Jakieś psycho- tabsy chyba trzeba będzie brać, bo jak tak dalej będzie to będę strzępkiem nerwów.

                   Niedziela mija na błogim lenistwie. Lekko sponiewierana po wczorajszych włóczegostwach pozwoliłam sobie na zregenerowanie sił w domowym zaciszu. Denerwuje Mnie tylko ten kaszel… Wiem, że jest wynikiem pogłębiającej się niewydolności serducha, aczkolwiek mógłby sobie odpuścić. Jak Mnie złapie taki atak to nie idzie normalnie oddychać. Nie wspominając, że pózniej Mnie uwiera tu i ówdzie. Nienawidzę tego!

                    Wczoraj odstawiłam na weekend Cordarone. Po konsultacji z lekarzami i z polecenia profesora. Oczywiście mam nadzieję, że nic Mnie tutaj złego nie będzie prześladować, bo nie mam czasu się bujać po szpitalach. Są ważniejsze rzeczy do zrobienia i załatwienia.
Po świętach będzie trzeba wziąć się za papierologię i pozbierać do kupy wszystkie dokumenty na komisję z tytułu niepełnosprawności, która zbliża się wielkimi krokami. Kto wie, może i Oni będą chcieli Mnie uzdrowić jak to zrobił Nasz szanowny ZUS. Tak właśnie tak! Po 10 latach pobierania tej marnej zapomogi, po ponad 2 latach sądowej walki  ,,Zakład Uzdrowienia Społecznego’’ orzekł, że nadaję się do pracy. Oczywiście, że bym poszła! Nawet pobiegła… tylko kto Mnie będzie chciał teraz zatrudnić- taką biegającą non stop po szpitalach. Swoją drogą szkoda, że takiego uzdrowienia dokonują tylko na papierze, a nie w Realu. Ja bym bardzo chętnie skorzystała z takiego przywileju.
Wniosek nasuwa się sam- Trzymajmy się z daleka od  IDIOTÓW! Życie toczy się dalej i szkoda Mojego cennego zdrowia na użeranie się z urzędasami. 


Pozdrawiam wszystkich czytających 😄