czwartek, 17 grudnia 2015

17.12.2015r.

58 dzień...


                 Zmęczenie Mnie dopadło. Takie mega wielkie. Takie nic Mi się nie chce. Zapewne i towarzyszące wyjazdowi emocje zrobiły swoje. Dwa dni odsypiałam, turlałam się po mieszkaniu i nie miałam nastroju na nic. Teraz trochę ożyłam. Chodz tak nie do końca. Znowu czuje ten fatalny ucisk i nie wiem czym to jest spowodowane. Staram się nie myśleć...nie analizować, ale chwilami to jest silniejsze ode Mnie. A przecież przyjechałam tu odpocząć... 
                 
                 Wczoraj znowu zle spałam. Jakieś koszmary Mnie męczyły, na przemian z dusznościami. Jasny szlag już Mnie chwilami bierze na to wszystko. Ale nic z tym zrobic nie można. Taka choroba. Takie dolegliwości. Albo się człowiek przyzwyczai, albo walczy z tym wszystkim. Wybieram tą drugą opcje, chodz chwilami jest to cholernie ciężkie.

Może jutro będzie lepiej. 
Zasypiam codziennie z tą myślą i codziennie rano z Nią wstaje. 
Bo jakiś plan trzeba na siebie mieć. 
A teraz znowu idę spać...
Ostatnio zrobiło się to Moim hobby 😄