No i A. miała racje. Po jednym
telefonie już nic nie jest takie samo. Moje myślenie jest ukierunkowane na to…
co by było gdyby… a może jednak… czy byłabym już po… ile teraz do kolejnego
tel… Na chwilę obecną to już ,,pozamiatane’’ i nic tego nie zmieni. Pozostaję
tylko czekać na kolejny telefon i mieć nadzieję, że nie będzie to długa
przeprawa. Zastanawia Mnie jednak ciągle ten sen… Nie daje Mi to spokoju.
Zaczęłam się zastanawiać, czy to nie był jakiś znak. Czy jakiś Mój Anioł Stróż
nie chciał Mi w ten sposób dać do zrozumienia i pokazać Mi że to już… Do dziś
nie potrafię sobie tego w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć . Człowiek nie
zawsze wierzy w takie rzeczy, ale jak już Jego samego dotyka taka sytuacja, to
myśli innymi kryteriami. Od 2 dni moja torba leży już spakowana. Na tip top. Do
tego czasu, była tylko częściowo przyszykowana- ,,A bo to jeszcze na pewno
sobie poczekam’’. Nie ma już słowa poczekam- był pierwszy telefon, będzie i
drugi. Kiedyś…
Wczoraj zajrzałam do lekarza
pierwszego kontaktu, to wyszłam z apteki obładowana lekami, żeby zwiększyć
swoją odporność i się całkowicie nie rozchorować. I leżałam, leżałam, leżałam w
domu pod ciepłym kocem i się leczyłam. Dziś lepiej. W południe za to miałam
gościa. Takiego szalenie pozytywnego! Co to potrafi szybko wprawić człowieka w
dobry nastrój :) Gorącej czekolady nie było, aleee co tam czekolada,
jak takie towarzystwo jest. Potrzebne Mi to było. Odciąć się chociaż na chwilę
od tego wszystkiego. Nie myśleć, nie analizować. Po prostu miło spędzić czas.
Teraz czekam aż zupełnie
wyzdrowieje, najmłodsze schorowane dziecię pójdzie już do przedszkola, pogoda
będzie w miarę dobra, a Ja zacznę realizować swoje postanowienie. Mam tylko nadzieję,
znając moje ,,górnolotne zapały’’ że
moje plany nie pójdą w odstawkę i siła samozaparcia nie polegnie. No zobaczymy…
Wieczór. Po całym dniu czuje
się fatalnie. W jednym momencie nadeszła zła aura i ledwo włóczę nogami…
Dodatkowo mam wrażenie jakby Mi coś na klatce piersiowej ,,siedziało’’.
Koszmarne uczucie, jak ciężko jest równomiernie oddychać… Nienawidzę tego! Psia mać! Podreptam trochę po pokoju, może
odejdzie samo. Oby…Bo serducho się rozszaleje i będziemy ze sobą znowu walczyć.
A Jutro przecież nowy dzień,
nowe możliwości!
Tak więc głowa do góry i do
przodu marsz! ---> swoją drogą uwielbiam ten tekst!
Daje Mi takiego porządnego kopa w tyłek na ogarnięcie się :) Dziękuję A.