- Tak słucham?
- Dzień dobry. Tu lekarz… jestem Koordynatorem Regionalnym
Poltransplantu
w Zabrzu.Jest dawca! Mamy wstępnego
dawcę serca, które może być dla Pani.
Jakie leki przeciwzakrzepowe Pani bierze, jakie ma Pani INR, jak się Pani czuje???
Chwila…o czym On do Mnie mówi na boga? Co
takiego? Serce? Rany boskie! Pierwsze myśli…uszczypnij się, uszczypnij bo to
nie może być prawda! Zerkam na zegarek- 15:40. Telewizor gra, pies szaleje,
dzieci też. No i przecież skończyłam przed chwilą rozmowę przez telefon. To nie sen. To się
dzieje naprawdę…
- Halo, jest tam Pani? Musimy ustalić szczegóły skąd Panią
zabierzemy.
- Taaaak….Jeeeestem! Ale czy może Pani powtórzyć?
- Jest serce! Halo czy dobrze się Pani czuje??
- Tak, Nie, Znaczy nie wiem… Jestem przeziębiona. Nos prawie Mi
odpada.
- W takim razie nie możemy. Musi Pani czekać. Za duże zagrożenie
życia.
Biorca musi być w 100% zdrowy. Proszę zdrowieć. Miłego
wieczoru.
Miłego wieczoru?!!
O matko! Jakiego miłego?!! Noc z głowy… Muszę pooddychać parę razy, żeby
doszło do Mnie co się właśnie stało i się uspokoić na tyle, żeby nie narobić
sobie przy tym problemów. Moje ciało przeżywa istne targania emocjonalne, a w
takich momentach dużo nie brakuje, aby mój kardiowerter pokazał na co go stać
:/
Tak to własnie jest-
NIE ZNASZ DNIA ANI GODZINY… Kiedyś się zastanawiałam-
ciekawe co się dzieje w głowie tych osób, które odbierają taki telefon. Teraz już
wiem- Przerażenie. Tysiące myśli. Strach. Istny obłęd! Niby człowiek czeka,
a jak pózniej przychodzi ta chwila i dostajemy telefon to przerażenie jest
bliskie zenitu. Ja- ogólnie opanowana, w jednej chwili straciłam grunt pod
nogami. Turlam się po mieszkaniu i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Ale
jednocześnie wiem, że nikt Mi w tym nie pomoże. Muszę sama. Sama uporać się ze
swoimi myślami. Tak! Pójdę do sklepu. Kupię melisę…przewietrzę się przy okazji.
Podążam więc do wyjścia w duchu powtarzając słowa…
Będzie lepiej!
Jutro. Na pewno!