środa, 2 grudnia 2015

02.12.2015r

43 dzień... i dalsze czekanie


           Podobno psy czują jak coś się dzieje. Wczoraj musiałam zebrać siły i myśli, żeby iść dalej naprzód. Żeby walczyć! Ten telefon trochę Mnie zdołował, ale musiałam to jakoś sobie poukładać. Luna- Nasz pies, nie odstępowała Mnie całe popołudnie. Przychodziła jak leżałam na kanapie, lizała Mnie i patrzyła tymi swoimi smutnymi ślepkami, jakby chciała powiedzieć- ,,Nie bój się, jestem obok''. Moje najmłodsze dziecię też się ciągle przytulało do mamy. Na zabawne pytanie- Co jej tak na czułości się wzięło, odpowiadała- Że jakoś czuje, że chce być blisko Mnie. I sama nie wie dlaczego...Jula ma 5lat. Zaczynam więc myśleć, że to wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Tak samo wczorajszy telefon. Wierzę, że znalazł się ktoś, komu nowe serducho było bardziej potrzebne. Ja poczekam. Jeszcze się pomęczę- podobno tak się szkoli swoja wytrzymałość ;) 
Noc na Moje szczęście minęła spokojnie, nie licząc kilku epizodów z pojawiającymi się dusznościami. Ale wczorajszy stres zrobił swoje, więc wybaczam ten wybryk :) 

           Wielkimi krokami zbliża się kontrol u Mojej sympatycznej Pani kardiolog- takiej dodatkowej, tu na miejscu. Też napewno ,,ucieszy się'' na Mój widok, bo ostatnio sama mówiła, że jest z lekka zdezorientowana mając u siebie pod opieką młode osoby (wspomnę tu delikatnie o E.) z taka chorobą i czekającą- czyli Mnie na przeszczep serca. No ale nie ma się co dziwić- miasto nie duże, a tu takie fajne rodzynki jak My Jej się trafiły :) W tym mamy dobrze, że chociaż nie musimy biegać za tymi lekarzami i prosić o podstawowe badania kardiologiczne, tylko w odpowiedni sposób sami o Nas dbają. Plus dla Nich.
          Dentysta też Mnie nawołuje. Na samo słowo już Mi w locie słabo, ale trzeba. Każda infekcja może doprowadzić pózniej do ostrego odrzutu a w efekcie do śmierci. Zęby pacjenta- rzecz priorytetowa. Jednym słowem nie ma że boli- co się odwlecze, to nie uciecze. Tym bardziej, że mam w zamiarze szybko stanąć na nogi i wrócić do domu! Jeśli już...

          Jakiś taki nijaki ten dzisiejszy dzień. Wypompowana jestem z energii całkowicie. Pomysł na obiad- telepatycznie sam przyszedł :) ugotowany czeka na powrót starszego synusia z placówki oświatowej, to mogę sobie resztę odpuścić. Tak właśnie zrobię. Dziś mogę. A i dodam jeszcze, że chyba wyśniłam sobie wczorajsze zdarzenie, bo dzień wcześniej miałam sen- identyczny do zaistniałej sytuacji telefonicznej. Czarownica jakaś czy jakie licho! :/